czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział pierwszy.

  Wiadomość o rzekomym awansie na studiach rozeszła się w mojej rodzinie szybciej niż świeże bułeczki! Ojciec od razu stwierdził, że powinnam udać się do wujka Heinza, dla którego okres zimowy był czymś szczególnym i wyjątkowym.  Mama tym bardziej była za wyjazdem do Austrii, poza tym miała pretekst, by  w końcu odwiedzić starą, dobrą rodzinę na święta Bożego Narodzenia, co przez ostatnie lata było dość zaniedbywane. Ja również postawiłam Austrię na pierwszym miejscu. W końcu jest to państwo, które znam praktycznie tak samo jak Londyn, do tego mieszka tam moja rodzina, której dawno nie widziałam. Pracę również miałabym od ręki i zaczęłabym ją od samej inauguracji kolejnego sezonu.  Podsumowując, nie było żadnych przeciwwskazań, by lecieć na staż do Austrii!
Po tygodniu ustaleń, tato odwiózł mnie na Heathrow, a ja byłam niemiłosiernie ucieszona faktem, że w końcu zobaczę się z rodziną, zacznę pierwszą pracę, a przede wszystkim ulegnę tym wszystkim emocjom, które towarzyszą wszystkim fanom skoków narciarskich. Pamiętam do dziś, jak w każde zimowe weekendy zbieraliśmy się w salonie przed gorącym kominkiem i ściskaliśmy kciuki za naszych. Uwielbiałam tą atmosferę i zawsze chciałam poczuć te ciarki na żywo, stojąc dosłownie obok wielkich skoczni. W końcu się udało!

  W Innsbrucku panował siarczysty mróz, pomimo że śniegu praktycznie wcale nie było. Szkoda, że ostatnio nasz klimat zawodzi, skoki bez śniegu to nie skoki!
- Masz szczęście złotko, że udało Ci się przyjechać dzisiejszego wieczoru.- Heinz rozpoczął, kiedy byliśmy już w trasie do jego domu. –Niestety, musimy wyjechać dzień wcześniej do Klingenthal. Warunki atmosferyczne mogą ulec minimalnej zmianie, także lepiej byłoby, gdybyśmy udali się tam na spokojnie jutro.
- Nie ma sprawy! Dla mnie to i lepiej. Nawet nie wiesz jak ogromnie cieszę się na ten sezon! W końcu coś nas łączy, będzie to nasz pełny sezon w nowej pracy.- Uśmiechnęłam się. Kuttin był naprawdę uradowany, kiedy dostał posadę trenera. Wszyscy mieli negatywne zdanie o Pointnerze, zresztą sytuacja w kadrze mówiła sama za siebie. Mieliśmy nadzieję, że wszystko ulegnie zmianie.
Po zjedzeniu obiadokolacji, którą przygotowała ciotka, pozostało mi się tylko umyć i wskoczyć do ciepłego łóżka. Oczywiście pod wpływem pierwszych wrażeń, cała noc była nieprzespana.  Na początku analizowałam w głowie dosłownie każdy punkt mojej przygody, a później stwierdziłam, że powinnam założy mini bloga, ewentualnie nagrywać filmiki, by dzielić się swoimi emocjami z fanami skoków. Niezdecydowana, postanowiłam, że będę robić nagrywki, a na bloga będę wrzucać zdjęcia. Byłam aż tak zafascynowana tym pomysłem, że pół nocy spędziłam na tworzeniu strony internetowej. Poczułam, że ten okres będzie dla mnie w pełni wyjątkowy!

  Rankiem byłam rześka i przygotowana do wyjazdu. Heinz był ogromnie zdziwiony moją postawą. Zresztą, sama byłam pod wielkim wrażeniem. Nie przespałam nocy, a nie jest mi nawet potrzebny łyk kawy, by rozbudzić mnie do granic możliwości.  Z szerokim uśmiechem na twarzy zabrałam swoją podręczną walizkę, sprzęt do pracy i wspólnie z Kuttinem ruszyliśmy pod wielki autokar, który już na nas czekał.
- Pod naszym ośrodkiem treningowym, powinni czekać chłopcy. – Wujek poinformował kierowcę, a godzinę później byliśmy już w trasie.
Z początku trudno było mi określić chłopaków, aczkolwiek pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne! Nigdy nie spotkałam się z grupką tak szalonych, a zarazem odpowiedzialnych facetów. Zawodnicy muszą mieć stalowe nerwy i ogromną pewność siebie, by przełamać się i oddać skok z tak odległej wysokości. Bardzo mnie to ekscytowało i napalało jeszcze bardziej na pierwszy konkurs. Przez ostatnią godzinę jazdy czułam się jak tykająca bomba, która zaraz wybuchnie. Mogłam dać uciąć sobie rękę za to, że byłam bardziej uradowana na początek sezonu, aniżeli cała kadra.
Wieczorem dotarliśmy na miejsce i praktycznie dopiero na niemieckiej ziemi poznałam się z wszystkimi austriackimi skoczkami. W autokarze nie było jak porozmawiać na spokojnie, gdyż dzieliłam miejsce z Heinzem i przez całą drogę słuchałam wskazówek co do mojego stażu, a końcówkę jazdy przeznaczyłam na pracę nad blogiem. Zdążyłam jednak zauważyć ogromne zainteresowanie moją osobą w ich gronie, co było dla mnie bardzo przyjemnym odczuciem.
Powietrze było bardzo mroźne i Heinz od razu rozkazał, by wejść do hotelu. Każdy otrzymał kluczyki do swojego pokoju. Ja dzieliłam apartament z wujkiem, choć byłoby mi bardzo miło, gdyby któryś ze skoczków podzielił się ze mną swoim łóżkiem, aczkolwiek było to niedopuszczalne. Rzeczy pozostawiliśmy nierozpakowane, ponieważ czekała na nas kolacja, podczas której mogłam jeszcze bardziej zapoznać się z chłopakami. Atmosfera była wprost nieziemska!
- Kochanie, proszę podaj mi wodę z cytryną.- Wybuchłam gromkim śmiechem na słowa Krafta, skierowane do Hayboecka.
- Spokojnie, to best friends forever, musisz się z tym pogodzić!- Gregor poklepał mnie po ramieniu, po czym oboje zwróciliśmy nasze spojrzenia na ową dwójkę, która zachowywała się jak typowa para.
Diethart wyciągnął z kieszonki swoich spodni miniaturkę pluszowej świni, co również mnie zdziwiło. Życzył jej smacznej kolacji i sam zabrał się za konsumpcję.
Czułam się wyjątkowo, myśląc o tym, że mogę uczestniczyć w życiu austriackich skoczków od tej prywatnej strony. Fani mogą podziwiać ich jedynie podczas skoków, gdzie ewidentnie pokazują swoje waleczne, pewne siebie oblicze. Ja natomiast mogę poznać ich zachowania poza skocznią, a różnią się one diametralnie!
- Łap, Didl!- Kraft wykrzyczał ile miał sił w płucach, po czym rzucił biednego Thomasa listkiem sałaty. Blondyn nie zdążył podnieść twarzy znad talerza, a zielony liść warzywa spadł na jego czuprynę. Kiedy się wyprostował, owy liść przybrał postać kapelusza, co zostało przypieczętowane gromkim śmiechem wszystkich obecnych.
Heinz z dezaprobatą pokręcił głową, po czym odstawił swój pusty talerz i zamknął się w swoim pokoju, pod pretekstem przeanalizowania niektórych dokumentów.
My natomiast, po zjedzonej kolacji, udaliśmy się do pokoju Krafta i Hayboecka, którzy toczyli zabójczą walkę, grając w Fifę.
- Znając życie, Kraft wybierze Bayern Monachium.- Odrzekł Fettner, w tej samej sekundzie Stefan odnalazł wśród drużyn swoją ulubioną drużynę (Bayern).
- A Michael nie gra żadną inną drużyną, niż Barcelona. Jasne i klarowne!- Zaśmiał się Gregor, kiedy blondyn wybrał drużynę słynnego Messiego.
- Zakład o 0.7?-Michael wyciągnął rękę w kierunku swojego życiowego partnera.
- Zakład!- Stefan odparł z jakże poważną miną. -Kate, przecinaj!- Obaj spojrzeli na mnie.
Z przejrzystym uśmiechem wygramoliłam się z łóżka i sprawiłam, że ich zakład stał się już nieodwracalny.
Mecz trwał nieskończenie długo. Wszyscy byliśmy już ogromnie zmęczeni, ale nie Ci dwaj, zacięci zawodnicy, którzy grali o śmierć i życie. Fettner próbował jakoś ożywić zespół, nucąc pod nosem jakieś angielskie piosenki, przy których Diethart zasnął i zaczął po prostu chrapać.
- Didl!- Manuel wydarł się na cały głos. Thomas przerażony, że znów dostanie sałatą po głowie, otrząsnął się ze snu i wlepił zaspane tęczówki w postać Fettnera.
- Jak jeszcze raz będziesz tak chrapał, to wsadzę Ci twoją świnię w gębę! Toż to wstyd zagłuszać śpiew swojego przyjaciela tak głośnym chrapaniem.- Mimika Manuela doprowadziła mnie do łez, a leżący obok mnie Gregor tylko osunął swoją twarz na moje ramię, nie dowierzając, że w tym pokoju dzieją się takie rzeczy.
- TAK! WYGRAŁEM!- Kraft z radości rzucił joystickiem do tyłu, który spadł na śpiącego Thomasa. Ten to ma pecha..
- Dałem Ci wygrać, idioto!- Głos zabrał naburmuszony Hayboeck.
Sekundę później wszyscy byliśmy świadkami  bitwy Stefana i Micheala. Schlierenzauer zaaferowany całą sytuacją, chwycił swojego iPhon’a i zaczął kręcić filmik, który jak się później okazało, trafił na Instagrama.  W finalnej scenie pojedynku Hayboeck vs. Kraft, Michi tak naparł na Stefana, aż brunet wylądował na nocnej szafce, tym samym zrzucając lampę, która niefortunnie upadła na panele i się zbiła.  Michael potknął się o ową lampę, po czym stracił równowagę i poleciał na Stefana, co wyglądało dość dwuznacznie.
- No tak, Michael i Stefan postanowili zrealizować swój plan i stworzyć własną Kamasutrę.- Stwierdził Gregor, przyglądając się całej sytuacji z ogromnym uśmiechem namalowanym na jeszcze opalonej twarzy.
- To gra wstępna!- Krzyknął Thomas.
Nie minęła sekunda, a kolejne zdjęcia trafiły do Internetu.
- Co tutaj się dzieje?!- Świetną atmosferę przerwał rozwścieczony Heinz. – Jazda do łóżek! Jest północ! Jutro od 8 treningi, nie róbcie sobie z tego jaj! Kate, na dół!- Wrzeszczał.
Nagle wszyscy ucichliśmy i ze stoickim spokojem opuściliśmy posiadłość Krafta i Hayboecka.

Czułam lekki dyskomfort, kiedy schodziłam za wujkiem na pierwsze piętro. Pierwszy dzień i już takie przygody, ale co tam! Życie jest krótkie, trzeba korzystać!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz