niedziela, 15 lutego 2015

10.

  Kiedy wróciliśmy do domu, każde z nas skierowało się do swojego pokoju. Rozmowa w samochodzie wstrząsnęła nie tylko mną, ale również i nią.  W końcu nie spodziewała się wylewu uczuć i emocji z mojej strony.

Eh, spieprzyłem to wszystko. Teraz to już całkowicie ją straciłem.
Jak straciłeś?! Teraz chcesz się poddać? Walcz, człowieku. Przecież tego chciałeś!
Myślałem, że inaczej na to zareaguje..
A dziwisz się jej?! Kate nie jest osobą, która od razu ukazuje swoje uczucia. Jest rozsądna i musi trochę przemyśleć tą sprawę. A ty pewnie myślałeś, że od razu rzuci się na Ciebie jak szalenie zakochana bestia.. Oj Hayboeck.
Na Stefana się rzuciła, do tego od razu do łóżka. Nie potrzebowała zastanowień.
Bo to było pod pretekstem rozładowania napięcia i delikatnie mówiąc.. chcicy. Pewnie miała dni płodne. A Twoje słowa, cóż.. brzmiały bardzo poważnie. No, bo przecież zrobiłeś to, bo ją kochasz, a nie po to, że chcesz ją tylko przelecieć, prawda?
To raczej jasne, że z miłości.. , ale czy to ma wszystko sens?
Nie denerwuj mnie i idź do niej! Weź ją na jakiś spacer, taka piękna noc dzisiaj. Zawsze uwielbiałem spacery w mroźne wieczory, skłaniają do takiej refleksji, są takie romantyczne.
Przestań słodzić.

- Mogę wejść?- Zapukałem do jej pokoju.
Nic nie odpowiedziała. A zresztą co się jej będę pytał? To nie jest jej dom. Wszedłem po cichu do pomieszczenia i zauważyłem, jak zawzięcie przegląda coś na laptopie.
- Jutro wieczorem wylatujesz, nie sądzisz, że powinniśmy wyjaśnić sobie kilka spraw?- Spytałem łagodnie, siadając obok niej na łóżku.
Po chwili oderwała wzrok od urządzenia. Muszę przyznać, że  niedługo to pobije rekord Gregora w surfowaniu na Internecie.  Zlustrowała moją twarz dokładniej, jakby chciała wyczytać z niej wszystkie emocje.  Niestety nie udało się jej. Wymiękła.  Ujrzałem jedynie jej drżącą wargę, a chwilę później zakryła swoją twarz, wybuchając gromkim płaczem.
Płacze przeze mnie, a wspominałem kiedyś, że nie pozwolę na to, by kiedykolwiek płakała z mojego powodu.. To było okropne uczucie.
- Dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane?!- Rzuciła nagle, dalej szlochając. – Dlaczego nie powiedziałeś mi wcześniej o tym, co czujesz?!- Jej głos jeszcze bardziej się załamał.
No tak, najlepiej wszystko zgonić na mnie. Może wcześniej nie byłem pewny swojego uczucia i nie chciałem pójść z nią na łatwiznę, jak zrobił to Kraft, ale niestety takie są kobiety.
Bez odpowiedzi przysunąłem się do niej i objąłem ramieniem. Serce kroiło mi się na widok jej zapłakanej twarzy. Kochałem ją tak mocno, aż po prostu nie mogłem pozwolić na to, by spędziła tak resztę wieczoru.
- Przejdźmy się, porozmawiajmy. Musimy dojść do porozumienia, w końcu marzyłaś o tym, by wrócić do Londynu z bagażem wspomnień, prawda?- Słodzik jednak wygrał. Chwyciłem jej kosmyk włosów, który zasłaniał jej twarz i założyłem za ucho.
Dość niepewnym wzrokiem spojrzała na mnie, po czym trochę się uspokoiła. Wytarła łzy rękawem bluzy i zaśmiała się delikatnie, by rozchmurzyć całą sytuację. Na pewno było jej trochę wstyd za to całe przedstawienie z płaczem, ale teraz miałem to gdzieś. Liczyło się jedynie to, że zgodziła się zamienić kilka słów ze mną, co było dla mnie bardzo ważne.

-Jak długo to trwa?- Spytała bez entuzjazmu, co zabrzmiało tak, jakby to nic dla niej nie znaczyło a to trochę zabolało. Bałem się odpowiedzieć na to pytanie, bowiem nie wiedziałem, czy jest jakikolwiek sens ciągnąć to dalej, jeśli ona nic sobie z tego nie robi.
- Hmm, tak ogólnie to po naszej pierwszej rozmowie sam na sam poczułem, że działasz na mnie w specyficzny sposób. A na poważnie, kiedy zobaczyłem Cię ze Stefanem w Bischofschofen.  Pojawiła się wtedy ta adrenalina, zawód, zagubienie i doszedłem do wniosku, że to już wyższy poziom.-Mój głos się trochę łamał, jednak teraz było mi już wszystko jedno. Chciałem, by znała prawdę.
- Oh, Michi, dlaczego mi nie powiedziałeś o tym wcześniej?- Jej głos i postawa zmieniły się diametralnie. Z żalem wypowiedziała pytanie i pozwoliłem, by oparła głowę o moje ramię.
- Nie byłem do końca pewny, a nie chciałem Cię zranić. Poza tym myślałem, że byłem już na straconej pozycji, bo  na twojej drodze pojawił się Stefan.- Westchnąłem. Z trudem wypowiadałem kolejne słowa, ponieważ odpłynąłem, czując jej ciepło i mocno zaciśnięte dłonie, które oplatały moje plecy.
- Ja nie wiem co mną kierowało, by spędzić noc z Kraftem. Jestem jego przyjaciółką, zżyliśmy się z sobą podczas Pucharu to fakt, ale nic poza tym. – Jej twarz znów przylgnęła do mojego ramienia. Widocznie żałowała tego aktu. – Każdy teraz pewnie myśli, że jestem dziwką. – Ostatni zdanie powiedziała z dosadnym obrzydzeniem, czuła wstręt do samej siebie.
- Hej, nie mów tak o sobie. Jesteś wspaniałą, cudowną, mądrą, rozsądną, odważną kobietą. Każdy popełnia w swoim życiu błędy, w końcu na nich się uczymy, prawda?- Szepnąłem prosto do jej ucha ciepłym głosem i pogładziłem dłonią jej plecy. – Chciałbym usłyszeć od Ciebie…
- Pocałuj mnie.- Wyszeptała, dławiąc się powietrzem.
- Słucham?
- Pocałuj mnie.- Jej oddech był coraz bardziej płytszy.
Spojrzałem w jej oczy, które powoli zamykały się, czekając na mój ruch.

No, całuj!

Kilka sekund później przylgnąłem do niej całym ciałem i wpiłem się w jej spierzchnięte usta. Poczułem delikatne ciarki, kiedy wplotła dłonie w moje włosy.  Chwyciłem ją mocno w talii i wirowaliśmy tak złączeni w jedną całość  pośród wąskich, oświetlonych uliczek, które idealnie wpasowywały się w cudowną, niebywałą atmosferę.
Wróciwszy do domu, dalej nie ustępowaliśmy w okazywaniu sobie uczuć. Miałem świadomość, że możemy posunąć się o krok za daleko i znaleźć się w takiej samej sytuacji jak we wspomnianym wcześniej Bischofschofen, mimo wszystko nie przejmowałem się tym. Pragnąłem tego, cholernie. Doszło do mnie, że Kate odwzajemniła moje uczucie, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Nie poprzestawałem poznawać ustami jej ciała, które zdobywałem z niezwykłą czułością i pasją.
- Michi..- Wyszeptała z lekkim niepokojem. Nie zrobiło to na mnie wrażenia, więc nie podniosłem nawet wzroku, kiedy wypowiedziała moje imię.
- Michi, przestań.- Delikatnym ruchem dłoni odepchnęła mnie od siebie.
Spojrzałem na nią, oczekując dalszych słów.
- Co się dzieje?- Poddałem się i usiadłem obok niej, składając krótkiego całusa na jej policzku.
- Michael, nie możemy tego zrobić. Nie teraz. Nie chcę, by to potoczyło się tak samo jak wtedy w Austrii ze Stefanem. – W jej oczach znów pojawiły się łzy.

Przytuliłem ją mocno do siebie, w stu procentach rozumiejąc jej zdanie. W tym momencie jeszcze bardziej utwardziła mnie w przekonaniu, że ogromnie jej na mnie zależy i traktuje to jak najbardziej poważnie.

środa, 11 lutego 2015

Rozdział dziewiąty.

  Po powrocie do Inssbrucka, zatrzymałam się w domu chłopaków.  Heinz miał jakiś problem z dokumentami i praktycznie cały dzień załatwiał sprawy w urzędzie, a mi cholernie zależało na tym, by zobaczyć Stefana. Dlatego też przyjęłam propozycję Michaela, abym zatrzymała się w domku chłopaków, w którym niestety był sam Michi. Gregor pojechał do Stamps, tam czekała na Niego Sandra, natomiast reszta również wyruszyła w kierunku swoich rodzinnych domów. Hayboeck też miał zamiar skierować się do  Thening, ale zbyt bardzo zależało mu Stefanie, dlatego też poświęcił się i zostanie prawdopodobnie tydzień dłużej.
- Dlaczego przerwałaś naszą wczorajszą rozmowę?- Rzucił ni stąd ni zowąd, kiedy przygotowywałam śniadanie.
Nie spałam dwie noce pod rząd, wyglądałam jak trup, a mój mózg był w hibernacji. Nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie.

A może nie chciałaś? Bałaś się, że pod wpływem emocji zwierzysz mu się z nocy z Kraftem. Bałaś się, że powiesz mu te dwa magiczne słowa, które zmieniłby dosłownie wszystko.
Niczego się nie bałam. Nie miałam na to po prostu głowy. Są sprawy ważne i ważniejsze.
Matko kochana, czy ty zawsze musisz być aż tak wrażliwa na sytuacje innych? Nie widzisz, że sama przez to cierpisz?
Nie cierpię.
A kto przez ostatnie noce użalał się nad sobą i swoim zachowaniem? Ale nie, bo przecież Hayboeck miewa swoje humorki jak baba w czasie okresu, a On jest ważniejszy niż Ty.
Michael potrzebował wtedy wsparcia. Było mu ciężko.
A powiedział Ci chociaż, dlaczego?
Nie, ale..
No właśnie. Ty się tu starasz, pomagasz, wypruwasz sobie flaki, by go w jakiś sposób zadowolić, a on ma to w dupie. Już zapomniałaś jak na Ciebie najechał, po skokach w Titisee Neustad?
Najwidoczniej było to coś bardzo przykrego i prywatnego.
Och ty moja Katie, głupota z Hayboecka chyba przeszła na Ciebie.

- Haaaalooo, tu ziemiaa.- Michi pomachał mi ręką przed oczami.
- Przepraszam, zamyśliłam się.- Mrugnęłam kilka razy powiekami,  by powrócić do rzeczywistości.
Niestety dalej nie usłyszał odpowiedzi na pytanie, które zadał mi jakieś piętnaście minut temu, ale mimo wszystko nie nalegał.
Zjedliśmy śniadanie, po czym mieliśmy praktycznie wolne południe. Stefi miał być przeniesiony do Innsbrucka dzisiaj  po dziesiątej rano, więc postanowiliśmy wybrać się do niego gdzieś po południu. Nie chcieliśmy z samego ranka  koczować pod szpitalem i robić szum.

  Zajęłam się drobnymi porządkami w pokojach chłopaków. Musiałam jakoś zająć sobie czas, by nie prowokować Michiego, do już trzeciego podejścia do rozmowy, którą chciał rozpocząć w Słowenii.  Dziwiło mnie, że tak bardzo mu na tym zależało. Wcześniej wrzeszczał na mnie, kiedy chciałam spędzić z nim chwilę czasu, a teraz sam nalega. Dziwny facet.

A może to kobieta? Hormony mu buzują, widać to od początku.
Boże, o czym ty myślisz?! Michael kobietą? Mam się śmiać czy płakać?
Płakać ze szczęścia. Widać, że Michi wysyła Ci jakieś prądy, a to naprawdę porządny facet. Odważny, rozsądny, inteligentny, a zarazem zabawny, nieśmiały, słodki.
Już, zamilcz. Chyba za dużo pozytywnych cech, a te negatywne to gdzie? Powinien się leczyć na nerwicę. Jest arogancki i samolubny, czasem nie ma szacunku do ludzi.
Dobrze, że ty taka idealna jesteś.

- Katherine! Jesteś dzisiaj nieobecna w tym świecie.- Hayboeck dosłownie krzyknął, gdy znowu wplotłam się w rozmowę ze swoim mózgiem.

O matko!
Oddychaj! To tylko Michi, w samym ręczniku.
Aż, nie tylko..

-Schowałaś gdzieś moją szczoteczkę do zębów? Nigdzie jej nie widzę..- Westchnął, wtapiając tęczówki w moją twarz, która zaczerwieniła się w tym momencie jak burak.

Boże, Michael…
Oj mała, nie bożaj mi tu.

- T..tak. Jest w szafce obok kabiny prysznicowej.- Niestety, moje wytłumaczenia nie zdały się na nic. Musiałam iść za nim do łazienki i podać mu owy przedmiot prosto do ręki.

Zawału prawie dostałam.
A ja się bałam, że pozbawisz mnie życia! Oddech to naturalna czynność, nie zapominaj.
Dziwisz mi się?
Proszę, proszę. Komuś Michi zawrócił w głowie.
Zamknij się.

Przez ten widok kompletnie nie mogłam się skupić. Jakimś cudem zrobiłam obiad, który zjedliśmy w grobowej ciszy. Ja nie potrafiłam się wysłowić, dalej przypominając sobie jego umięśnioną sylwetkę.- Tak, było to bardzo dziwne, że dopiero teraz zobaczyłam jego klatę w pełnej okazałości, pomimo że spędziłam z nim niecałe pięć miesięcy, tułając się po konkursach.  Czułam, że blondyn znów chce powrócić do tamtej rozmowy, ale chyba wyczuł, że znów jestem nieosiągalna, a impulsy, które mi wysyłał po prostu do mnie nie docierały.
- Ja zmyję naczynie. Ty idź się przygotowywać, za godzinę wyjedziemy.- Uśmiechnął się delikatnie, zabierając talerze z moich rąk.
Tego po facecie bym się nie spodziewała. Szok!

Kolejna pozytywna cecha do mojej listy. Widzisz, jednak to facet idealny.

Ruszyłam od razu do łazienki, by wziąć szybki prysznic i w miarę szybko zebrać się na wyjazd.
Mycie, suszenie włosów zajęło mi niecałe pół godziny. Byłoby jeszcze krócej, gdybym nie wpadła w panikę, bo:

Cholera! Nie wzięłam ubrań z pokoju.
Hahaha, wiedziałam! Droga wolna, słońce. Teraz ty wyeksponuj mu swoją figurę klepsydry.
Jesteś głupia.
Bo jestem Tobą, kochanie.

Machinalnie pokręciłam głową, po czym po cichu wymknęłam się z łazienki, by nie zwrócić uwagi na Michaela.
Na paluszkach przeszłam przez cały korytarz  i byłam już przy wejściu do pokoju, kiedy usłyszałam jego wyraźny, a zarazem delikatny głos.
- Ja pierdole, Hayboeck.- Tylko on chyba potrafi straszyć ludzi w ten sposób.
- Chciałem Ci powiedzieć, że idę tylko wyrzucić śmieci.- Uśmiechnął się zmysłowo.

Boziuu.
Ogarnij się! Nie wzywaj imienia Pana Boga nadaremno. Michael to nie żaden bożek. Chyba, że chodzi Ci o boga seksu, to przepraszam.
Powinnam chyba mocno przywalić głową w ścianę. Naprawdę jestem głupia.

Przytaknęłam na jego słowa, po czym zamknęłam się w pokoju i wygrzebałam pierwszą lepszą bluzkę i jeansy, by jak najszybciej się zebrać.
Kilkanaście minut później byliśmy już w trasie. Ogromnie się cieszyłam, że w końcu ujrzę moją cudowną bestię. Michi zabrał ze sobą Kryształową Kulę, by poprawić humor brunetowi i w jakiś sposób urozmaicić dekorację szpitalnej sali, która i tak zaczynała się i kończyła szarymi ścianami.
Wariowałam, kiedy widziałam blondyna za kierownicą. Nie chodziło mi o szpan, że ma prawko, bo to nic nadzwyczajnego, też je mam. Po prostu miałam słabość do facetów, którzy siedzą za kółkiem. Michi wykorzystał sytuację, kiedy wpatrywałam się w niego jak głupia.

Rozbierając go w myślach.

- Dlaczego unikasz rozmowy ze mną?- Spytał nagle.
- Ty ze mną też unikałeś.- Odparłam niemalże natychmiast.
- Nalegałam na rozmowę, bo widziałam, że potrzebujesz wsparcia i czyjejś pomocnej dłoni. Nie krzyczałam na Ciebie, kiedy pokazywałeś mi swoje prawdziwe oblicza po konkursach. Tak naprawdę to wszystko toczyło się wokół Ciebie. Każdy chciał Ci pomóc wyjść  z depresji, ale ty odbierałeś to jako obrazę majestatu. Więc nie dziw się, że ja teraz tak reaguję. W końcu czujesz się tak, jak ja.- Zdenerwował mnie.
Praktycznie przez całą drogę kłóciliśmy się o to, a do rozmowy dalej nie doszło. 
Mimo wszystko, na oddziale zachowywaliśmy się tak, jakby wszystko było w porządku. Nie chcieliśmy Stefanowi robić przykrości, bo i tak chłopak wiele się nacierpiał przez ostatnie dni.

- Kate, Michi!- Na twarzy bruneta pojawił się szeroki uśmiech, kiedy weszliśmy na salę.
-No brachu, patrz ile osiągnąłeś w tym roku!- Hayboeck przywitał się z przyjacielem, delikatnie się do niego przytulając i układając obok niego Kryształową Kulę.
- Jestem z Ciebie dumna!- Również mocno go uścisnęłam i dałam długiego całusa w czoło.
- Jak się czujesz?- Spytał po chwili blondyn.
- Teraz już jest lepiej. Rankiem był lekki dyskomfort, okropnie kręciło mi się w głowie przez tą podróż, ale w końcu jestem w Austrii!- Znów jego twarz przybrała ciepły wyraz.
Nigdy jeszcze nie widziałam tak optymistycznego faceta!  Leży z okropnym wstrząsem mózgu, nie może się poruszać, a mimo wszystko ma siłę na uśmiech od ucha do ucha.
- Ordynator nawet powiedział, że po tygodniu mogą mnie wypuścić do domu, jeśli badania wyjdą dobrze. Jednak przede mną tragiczne tygodnie. Dostaję szału jak nie robię nic kilka godzin, a co mówić cały miesiąc?- Znów się zaśmiał. – A jak poszło zakończenie sezonu?- Zwrócił wzrok w stronę Michiego.
- Gala odbyła się dość szybko. Miałem zaszczyt odebrać nagrodę w Twoim imieniu.- Uśmiechnął się ciepło.  – Później odbyła się jakaś pożegnalna impreza i koniec.
- Eh, to nic mnie nie ominęło.- Brunet mnie dzisiaj rozbrajał swoim poczuciem humoru.
- Gdybyś był razem z nami, na pewno byłoby inaczej! Kto by rozbujał najlepszą imprezę pod słońcem? Jasne, że Stefan!- Hayboeck poklepał przyjaciela po ramieniu i obaj wybuchli gromkim śmiechem.
Ci dwaj to naprawdę przyjaciele do końca życia. Rzadko kiedy spotyka się tak zżytych ze sobą ludzi.
- Przepraszam, ale muszę zabrać Pana Stefana na tomografię.- Do pomieszczenia weszła drobna blondynka, mniej więcej w moim wieku.
- Oj zazdroszczę Ci, chłopie.- Michi szepnął mu na pożegnanie, jednak słyszeliśmy to wszyscy.
- Do jutra, Stefi.- Pomachałam mu i wspólnie z blondynem opuściliśmy szpital.

  Było już ciemno. Latarnie idealnie oświetlały drogi, a jadąc wiaduktem, robiło się jeszcze bardziej nastrojowo, kiedy w oczy rzucała się praktycznie cała panorama miasta, oświetlona przez owe lampy.
Wszystko dopełniała jakaś smętna, miłosna piosenka, która wypełniała swoją melodią cały samochód. Można było się oddać refleksjom..
- Wiem wszystko.- Blondyn przerwał niezręczną ciszę między nami.
- Możesz konkretniej?- Spytałam poirytowana.
-Wiem, że przespałaś się ze Stefanem.- Odpowiedział łamiącym się głosem.
W tym momencie moje serce podskoczyło do samego gardła. Jak to!?

No widział moja droga. Nie byliście tam sami z Kraftem.

Wlepiłam tęczówki w jego skupioną na drodze twarz, jednak sekundę później zwrócił ku mnie wzrok, który przewiercał mnie całą na wskroś.
- I boli mnie to, że zrobiłaś nam obu nadzieję.- Odparł, znów skupiając wzrok na jezdni.
- Ale ja nie robiłam nikomu nadziei.- Westchnęłam ściszonym głosem.
- Nie żartuj sobie! Może ot tak, spędziłaś z nim noc w Bischofschofen? W Zakopanem doszłoby do tego samego, gdyby nie reakcja Gregora, który również nie dowierzał własnym oczom.  A ze mną ile razy rozmawiałaś o uczuciach? Nie doszło nic do Ciebie, kiedy zacząłem przy Tobie płakać?
Byłam kompletnie załamana, bo tak naprawdę zależało mi na Hayboecku. Gdyby tak nie było, nie reagowałabym w ten sposób na jego słowa.

I prawda wyszła na jaw.

Dziwiło mnie tylko to, że on czuł takie zakłopotanie i ciągle drążył ten temat, w końcu to była sprawa moja i bruneta.
- Tak w ogóle, dlaczego tak bardzo Ci na tym zależy? Do czego chciałeś dojść poprzez tę rozmowę?- Spytałam, czując jak skóra znów zaczyna mnie swędzieć na samą myśl o tym, co się teraz dzieje, a w mojej głowie zrobił się totalny mętlik, a nawet wręcz pustka.
- Chciałem Ci uświadomić, że cholernie Cię kocham, Katherine.

wtorek, 10 lutego 2015

Rozdział ósmy.

 *Miesiąc później.

  Dzisiaj zebraliśmy się wszyscy w Planicy, by oficjalnie zakończyć zimowy sezon skoków narciarskich. Odczucia były bardzo mieszane. Z jednej strony nie chcieliśmy, by to się skończyło. Wiązało się to z naszą rozłąką, moim powrotem do Londynu, wyjazdem chłopaków na wakacje. Z drugiej strony, było w pewnym rodzaju ulgą od częstego podróżowania, a przede wszystkim od depresji i zwątpień skoczków, a przede wszystkim mam na myśli Austriaków, którzy totalnie upadli duchowo w tym roku. Powodem był chyba brak profesjonalnego psychologa, a niestety ja nie potrafiłam wejść im dogłębnie w mózg, a szczególnie Hayboeckowi, który coś sobie ubzdurał i za wszelką cenę nie chciał nikomu powiedzieć o co mu chodzi, aczkolwiek to właśnie u niego zobaczyliśmy największy progres. Po paśmie niepowodzeń, które pojawiły się już w Japonii, w Szwecji wrócił ze zdwojoną siłą i pokazał swoje prawdziwe oblicze.
Dla Krafta był to dzień najważniejszy chyba w całym jego życiu! To właśnie dzisiaj odbierze kryształową kulę, na którą sobie bardzo zasłużył. Zacięta walka między nim a Prevcem trwała praktycznie do końca, ale to właśnie w Oslo Stefan dał z siebie wszystko i zajął drugie miejsce, a Peter wskoczył dopiero na dziewiątą pozycję.  Już od początku byliśmy przygotowani na pełen wrażeń weekend w Słowenii.
Heinz po raz pierwszy pozwolił mi zająć miejsce przy wyjściu ze skoczni. Bardzo długo go o to prosiłam, ponieważ był to ostatni konkurs, do tego tak bardzo dla nas ważny, aż nie zniosłabym myśli, że nasi sobie gratulują, noszą się na rękach, mocno ściskają z radości, a mnie tam nie będzie, bo będę musiała stać na miejscu przeznaczonym dla trenerów. Co to, to nie. I tak już przecierpiałam w ten sposób wiele takich momentów.
W czerwonej kurtce Austrii Team i czapce z inicjałami Gregora wprost od samego początku konkursu wydzierałam się w niebogłosy, wyczekując skoków naszych zawodników. Nie powiem, ale rola fanki była o niebo lepsza! Chwilę później dołączyły do mnie Sandra- dziewczyna Gregora i Anna- dziewczyna Didla. Nie no, kolejny sezon spędzam właśnie w ten sposób.  Poza tym w takim towarzystwie to i czas leciał znacznie szybciej!  Nim się obejrzałyśmy minęła pierwsza seria, która była dla nas bardzo obiecująca. Choć w finałowej serii znaleźli się tylko Didl, Schlieri, Michi i Stefi, to wszyscy z nich zajmowali miejsca w pierwszej dziesiątce, a co ważniejsze całe podium należało do Austriaków!  Pierwsze miejsce zajmował Kraft, drugie Michael, a trzecie Gregor. Didl uplasował się na szóstej pozycji, co i tak mocno go zadowoliło w porównaniu z wynikami z całego sezonu.
Druga seria owocowała zwycięstwem naszych zdolnych skoczków. Niemalże jak bestia wskoczyłam na Michaela, który po swoim skoku zajął pierwsze miejsce, co w efekcie i tak było już dla niego miejscem na podium. Jednak po tak fantastycznych skokach stało się coś niespodziewanego? A wręcz tragicznego.
Wspólnie z Hayboeckiem, Gregorem, Didlem i dziewczynami stałyśmy przy samym wyjściu, by czekać na skok Krafta. Niestety,  to, co się wydarzyło, wstrząsnęło dosłownie każdym fanem, który był dzisiaj obecny na skoczni.
W tym samym momencie, kiedy Stefan się wybił, ogromny podmuch wiatru  z niepowtarzalną siłą uderzył w jego drobne ciało, a po chwili brunet z impetem upadł na twardą pokrywę śnieżną, uderzając w nią głową. Obraz, który przedstawiał jego bezwładną sylwetkę osuwającą się ze skoczni, był po prostu.. nie ma nawet słów, by określić to, co wszyscy czuliśmy.
Poczułam jak z nerwów moja skóra na głowie zaczęła mnie potwornie swędzieć. Zdołałam wykrzyczeć jakieś pojedyncze słowa, które i tak nie miały najmniejszego sensu. Zaaferowany Michael wybiegł jak najszybciej do swojego nieprzytomnego przyjaciela, który i tak był już w rękach specjalistów.

   Nie zdawałam sobie nawet sprawy z tego, że od kilkunastu minut płakałam non stop, a wręcz byłam roztrzęsiona i to do granic możliwości.  Siedzieliśmy całą grupką na szpitalnym korytarzu, czekając na ordynatora. Michi próbował mnie jakoś uspokoić, choć sam był w totalnym szoku. Telepałam się dosłownie z wrażeń i negatywnych emocji. Przed oczami cały czas pojawiał mi się widok upadającego bruneta, co za każdym razem powodowało potok świeżych łez.
Kiedy z sali wyszedł jakiś lekarz, Greg z Michaelem od razu pobiegli zapytać się, co z nim jest.
- Ma poważny wstrząs mózgu, a poza tym tylko małe obrażenie barku. – Jęknęłam na jego słowa, znowu pogrążając się w okropnej rozpaczy.
- Na państwa miejscu cieszyłbym się, że po tak tragicznym upadku, ma tylko wstrząs mózgu. – Odparł.
- Możemy do niego wejść?- Zapytałam.
- Na razie nie jest to możliwe. Pacjent potrzebuje spokoju i tlenu. Ogólnie przez okres, kiedy będzie wracał do zdrowia, lepiej byłoby, aby leżał w ciszy i spokoju. Nadmierne ruchy, czy kontrowersyjne rozmowy mogą tylko pogorszyć sytuację.- Odpowiedział. – Aha, i jeszcze jedno. Pojutrze odeślemy go śmigłowcem do Innsbrucka. – Dodał, na co się ucieszyliśmy.  W końcu będziemy bliżej niego, kiedy wrócimy do Austrii.
Godzinę później wróciliśmy do hotelu. Nie było sensu siedzieć i czekać na cud, kiedy nawet nie mogliśmy wejść do jego sali, poza tym czekała nas jeszcze oficjalna gala wręczenia kryształowej kuli, którą za Krafta odbierze pewnie Kuttin lub Hayboeck.
Nic się nie układało. Praktycznie od samego początku.  Wszędzie pojawiały się jakieś problemy, a to za dużo imprez, a to chłopacy miewali przemęczenie i związane z tym depresje, Hayboeck wymyślał same niestworzone rzeczy, na które nikt nie znał lekarstwa. A kiedy wszystko zaczęło wychodzić na prostą, nasz jedyny pozytywny bohater zmienił ten cukierkowy wręcz nastrój w przepełnioną goryczą i smutkiem aurę. Nic nas już nie cieszyło, mimo że kryształowa kula i tak należała do niego, mimo że to właśnie Michi wygrał dzisiejszy konkurs, że Didl i Gregor zajęli bardzo przyzwoite miejsca w pierwszej dziesiątce.  Pustka, niepokój i cierpienie wypełniły nas wszystkich.
Gala sama w sobie również nie należała do przyjemnych.

- Jest mi niezmiernie miło odebrać Kryształową Kulę za mojego wspaniałego przyjaciela, który walczy teraz dzielnie w szpitalu. Wiedz, Kraft, że wszyscy jesteśmy z Tobą i wspieramy Cię duchem!-  Michael uniósł nagrodę do góry, kiedy wypowiadał ostatnie zdanie.
Z moich powiek znów wypłynęły kolejne łzy. Nie tak wyobrażałam sobie to zakończenie sezonu, zresztą nikt sobie tego tak nie wyobrażał.
Od niechcenia wypiliśmy po kieliszku szampana, po czym wróciliśmy do hotelu, by trochę odetchnąć i spakować się na jutrzejszy wyjazd.

  Cały wieczór spędziłam z Michaelem, rozmyślając nad tym, co teraz będzie się działo. Mój pobyt w Austrii dobiegał końca. Dokładnie za tydzień będę musiała zjawić się na uczelni i dociągnąć jakoś dwa miesiące do zakończenia roku akademickiego.
- Ciężko mi będzie wyjechać, nie żegnając się nawet z Kraftem..- Westchnęłam. – Ogólnie będzie mi bez was ciężko.
Rozpoczęłam spazmatyczny monolog, który na pewno zirytowałby każdego, ale nie Michiego. Po rozmowach ze mną, przywykł już do mojego ciągłego zrzędzenia.
- Jako, że niedługo wyjeżdżasz. Musimy wyjaśnić sobie kilka spraw.- Michael przerwał mi bardzo stanowczo, co podwyższyło mój puls.

Hayboeck proszę, nie teraz. Dlaczego tak wiele rzeczy musi dziać się w jednym momencie?

niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział siódmy.

  - Kurwa mać! Możesz dać mi w końcu święty spokój? Chuj mnie obchodzi, że Kuttin wysłał Ciebie, abyś wsparła mnie psychicznie.- Blondyn zamknął mi drzwi przed nosem, kiedy próbowałam wejść do jego pokoju, który dzielił z Kraftem.
- Hayboeck!- Krzyknęłam na cały głos, czując że cała płonę po tej wiązance słów, która wypłynęła z ust zdenerwowanego Michaela.
Kilka sekund później Kraft wyszedł z pokoju, by zamienić ze mną kilka słów. Nie czułam się komfortowo. Cały czas przeczuwałam, że to, co dzieję się między mną a Stefanem wyszło na jaw.  Mimo wszystko nie tym się teraz przejmowałam. W pokoju przebywała bestia w swoim niebywałym żywiole. Aż strach było zostawić go tam samego, pewnie teraz na podłogę spadają wszystkie napotkane przypadkowo rzeczy.
- Trzeba zostawić go samego.- Usiedliśmy z brunetem w hotelowej stołówce.
- Nic mu to nie pomoże.- Odparłam.
- Tym bardziej nie pomogą mu twoje słowa. W ogóle ostatnio zrobił się strasznie chamski i nieobliczalny. Wątpię, że tylko nieudane skoki powodują u niego takie napady.
- Stefan! A jak on nas widział?!- Wybałuszyłam oczy.
- Wątpię. Nikogo nie było przecież na korytarzu. A nawet gdyby, to co w związku z tym?- Rzucił dość neutralnie.
Tak dla ścisłości, między mną i Stefanem nie zrodziła się bardzo głęboka więź. Byliśmy dla siebie ciągle takimi samymi przyjaciółmi, jak na początku sezonu. Seks nie wprowadził większych zmian między nami. Były to po prostu chwile uniesienia, zrobiliśmy to z czystej przyjemności, nie z uczucia. Wiem, bezproduktywne.
- Ja czuję potrzebę rozmowy z nim. Nie chodzi mi o jakieś duchowe motta. Po prostu normalnie, jak człowiek z człowiekiem.- Westchnęłam, dopijając herbatę.
- Wątpię, że Ci się uda. Ja nie mogłem z nim dojść do kompromisu, a jesteśmy przyjaciółmi.- Odparł.
- Przestań, Kraft. Może ja, kobieta bardziej na niego wpłynę.- Złapałam się za piersi. Taka trochę humorystyczna odskocznia od tej napiętej atmosfery.- A tak serio to trzeba na niego jakąś wpłynąć. Ja spróbuję z nim wyjść chociażby na hol, a później możemy zebrać się i razem wyskoczyć do kina, na siłownię. Musimy pokazać mu, że jest dla nas ważny i zależy nam na tym, by był szczęśliwy. Za cztery dni Falun, a Michi musi być w formie, bo w jeszcze większą depresję się wpakuje.- Wstałam w pełni zmotywowana.
Akurat kiedy mieliśmy zamiar wejść do pokoju, wyszedł z niego Heinz.
- Trudno jest się z nim dogadać.- Westchnął smutno. – Może wam się uda. – Dodał i bez słowa ruszył do stołówki. Widać, że Kuttin mocno przeżywał stany depresyjne zawodnika, w którym pokładał ogromne nadzieje.

*
Chciałem zostać sam. Nie potrzebowałem wokół siebie osób, które przychodzą tylko pleść jakieś morały, duchowe myśli, które miały mnie jakoś uskrzydlić. Jestem stanowczym facetem i nie mam czasu tracić głowy na takie bzdety.
Akurat w tym samym momencie, kiedy wyszedł trener, w progu pojawiła się owa dwójka, która po Zakopanem zruszyła moje nerwy całkowicie.  Pewnie znowu wrócili z szybkiego numerku..

Hayboeck, zachowujesz się jak cham.
Ja nie mam czelności pieprzyć się z Kraftem, a później przytulać się i wspierać jego najlepszego przyjaciela.
Jasne, że nie masz czelności, bo chyba nie jesteś homo. A tak poza tym, mimo że Kate trochę Cię wykorzystuje, to i tak robisz do niej maślane oczka i cała groza znika jak palcem odjął. No spójrz na jej zielone, błyszczące tęczówki i ciepły wyraz twarzy. Martwi się o Ciebie.
Masz rację, przy niej cała złość opada.. To jest po prostu chore.

Brązowowłosa skinęła głową w stronę Krafta, aby wyszedł z pokoju. Kiedy to zrobił, podeszła bliżej mnie i usiadła na krawędzi łóżka.
- Przepraszam za te słowa.- Burknąłem pierwszy, w co nie mogłem uwierzyć. Na Kate ogromnie mi zależało, kochałem ją bardzo, dlatego było mi wstyd, że tak na nią naskoczyłem, pomimo że miałem do tego prawo, bo te rozmowy stawały się coraz bardziej irytujące.

Bo, to jest twoja zasługa, Michi. Za każdym razem pyta się o powód twojego zachowania. Widzisz, nawet teraz:

- Nie przepraszaj. To ja chyba powinnam. Powiedz mi, co się dzieje, ale tak szczerze.- Powiedziała spokojnym, stonowanym głosem.

Gdybyś nie uciekał przez wyznaniem jej prawdy,  cała szopka by zniknęła. Wszystko byłoby inne. To nie jest jej wina. Stara Ci się pomóc, wysłuchać Cię, a ty się przed nią zamykasz i jeszcze ją osądzasz, że gada jakieś farmazony..
Nie potrafię.  Nie mogę, gubię się już w tym.

Nie odpowiedziałem na jej pytanie, tylko mocno wtuliłem twarz w jej szyję. To uczucie było cięższe ode mnie. Tu powtarzam sobie w myślach, że jestem twardym mężczyzną i myślę logicznie, a przy tej kobiecie dosłownie wymiękam.
Pozwalam, by przytuliła mnie mocno do siebie, a w tym samym momencie po moich policzkach zaczynają spływać pojedyncze łzy.
Znowu w mojej głowie pojawiają się słowa: kocham ją, bezgranicznie ją kocham. Jednak nie potrafię powiedzieć tego na głos.
Poczułem wewnętrzne rozdarcie, kiedy uwolniliśmy się z uścisku, a ona ujrzała moje zapłakane oczy.
Brakowała tylko sekunda, a jej drżące powieki wypełniłby się słonymi łzami, a tego bym już nie zniósł. Żadna kobieta nie płakała jeszcze z mojego powodu, a gdyby pierwszą z nich była Katherine.. Nie darowałbym sobie tego do końca życia.
Otarłem mokre policzki rękawem od bluzy i wymusiłem na swojej twarzy delikatny uśmiech, który rozpędził pełny rozgoryczenia i smutku nastrój.
- Nie rozumiem, dlaczego nie chcesz się przede mną otworzyć, ale niech Ci będzie. Mimo wszystko obiecaj mi, że weźmiesz się w garść i ostro popracujesz nad swoimi emocjami. Za kilka dni Falun.- Powiedziała stanowczo, pocierając dłonią moje plecy.

Co tylko zechcesz, moja Pani. Mógłbym Ci nawet nieba uchylić.




sobota, 7 lutego 2015

Rozdział szósty.

  Konkurs w Zakopanem znów zakończył się imprezą, tym razem na słynnym Morskim Oku. Zresztą nie miałem się co dziwić. Konkursy w Polsce są znane z takowych imprez, które ostatnio zdarzały nam się bardzo często. Wydaje mi się, że po części było to spowodowane obecnością Katherine. Chłopacy zobaczyli dziewczynę w teamie i od razu do niej lgną. To znaczy, Stefan lgnie.

O właśnie, znów ją poprosił do tańca.
I znowu prezentują taniec prosto z nocnego klubu.

- Yo Michi, a ty nie na parkiecie?- Podszedł do mnie Gregor, trzymając w ręku Red Bulla.
- Nie jestem dzisiaj w nastroju.- Uśmiechnąłem się drętwo. – Nie pijesz nic mocniejszego?- Próbowałem zmienić temat.
- Niee, w końcu trzeba się odzwyczaić. Niedługo Falun, a formy brak. I nie zmieniaj tematu, Michi. Stojąc  kilometr dalej od Ciebie, można idealnie wyczuć, że jesteś nie w sosie, bo Stefan zabiera Ci spod nosa dziewczynę twoich marzeń. – Poklepał mnie po plecach.
Obaj spojrzeliśmy na Krafta i Kate, którzy znów posuwali się do dalszej gry. Musiałem coś zrobić, żeby po raz kolejny nie wylądowali ze sobą w łóżku jak to było w Bischofschofen.
- I nie wspominaj już tej gali.- Schlieri jęknął nad moim uchem.
Spojrzałem na niego z wielkim zdziwieniem w oczach.
- No przestań. Pokój Kate był naprzeciw mojego. Nie trudno było zauważyć.- Oparł się o barowe krzesło.
- I co ja mam teraz robić? Chyba mi pozostaje dać sobie spokój.- Machnąłem dłonią, kiedy znów owa para wymknęła się z sali, by zaspokoić swoje potrzeby.
- Co to, to nie.- Widać, że Gregora też to trochę przerosło.  Wcisnął mi w rękę puszkę z napojem i szybkim krokiem ruszył w kierunku Krafta.

No świetnie. Zaraz wszystko wyjdzie na jaw i dopiero się zaczną dramaty..
Hayboeck, zachowujesz się jak dziecko. Jak ty chcesz walczyć o kobietę, jak pozwalasz jej wpadać w inicjację z konkurentem.
Kraft to mój przyjaciel..
Co nie oznacza, że musisz dzielić się z nim wszystkim, tym bardziej osobnikiem płci żeńskiej.

***

W Sapporo pojawiły się pierwsze problemy ze skokami. Podium nie było już w moim zasięgu. Zacząłem odczuwać, że moja dobra passa powoli się kończy, co lekko mnie zasmuciło. Przeczuwałem, że przyczyna może leżeć u podłoża tych wszystkich imprez, które tylko przyprawiały mnie o nerwy a także tym, że zbyt bardzo dążyłem do tego, by osiągać cele. To było okropne uczucie.
Rozmowy z Kate przynosiły chwilę ukojenia, ale również zacząłem traktować to z dystansem. Cały czas miałem przed oczami Bischofschofen i ich pierwsze łóżkowe zetknięcie. Drugiego już nie było, dzięki Schlierenzauerowi.

Zresztą, nie powinienem już tego wspominać. Straciłem szansę.
Jaką szansę?! Chłopie, ty jej nawet nie dałeś do zrozumienia, że coś do niej czujesz.
Rozmawiałem z nią, bardzo dużo czasu poświęcaliśmy na rozmowy. Dzięki temu zrodziło się we mnie uczucie, bo poznałem jej charakter, jej osobowość, a nie ruchy bioder i to jaka jest w łóżku.
Ale nie pokazałeś jej tego.

Bardzo długo można bić się ze swoimi myślami, a i tak nie dojdzie się do kompromisu. Usiadłem na fotelu i wbiłem wzrok w ekran telewizora. Wszystko stało się takie skomplikowane. Nie dość, że miałem problemy prywatne, do tego moja forma zaczęła się wypalać. Będzie super, jak Heinz nie weźmie mnie do Falun.
- Hej, Michi! Idziemy z grupą na jakąś chińszczyznę. Zbieraj się.- Didl wpadł uradowany do pokoju.
Nie chciałem wprowadzać złego nastroju w kadrze, także postanowiłem, że będę maskował swoje zmartwienia i w drużynie będę zachowywał się jak normalny, codzienny Michael.

***

W Willingen i Titsee Neustad pokazałem chyba swoje najgorsze oblicze tego sezonu. Kompletnie nie wiedziałem co się ze mną dzieje, i dlaczego moja forma tak okropnie spadła. Z pierwszego miejsca w klasyfikacji generalnej spadłem na piąte miejsce, a stało się to zaledwie w ciągu niecałych trzech tygodni.
- Co się dzieje?- Kate rzuciła, kiedy zeszła na dół pogratulować Kraftowi zajęcia drugiego miejsca.
- Wizyta psychologiczna, kiedy wrócimy do hotelu?- Uśmiechnąłem się pocieszająco w jej stronę. Nie chciałem jej ranić, kompletnie nie chciałem.
- Uwielbiam to!- Przytuliła się do mnie mocno, co spowodowało ogromną radość całego mojego organizmu.
Praktycznie od razu po powrocie ze skoczni wspólnie z Kate udaliśmy się na spacer. Titisee Neustad wyglądało cudownie, do tego panowała tam prawdziwa zima z ogromem śniegu, co idealnie podkreślało zimową aurę.
- Męczy Cię coś?- Brązowowłosa rozpoczęła konwersację.
- Dręczą mnie moje słabe skoki.- To nie było nowością, ale przecież nie powiem jej, że chodzi o nią..
Nawet nie chciałem o tym mówić, zbyt bardzo ją kochałem, by zadawać jej takie ciosy. Najwidoczniej tak ma być i trzeba się z tym pogodzić.
- Heinz wspominał, że jesteś przemęczony psychicznie. Musisz więcej odpoczywać. I ogólnie cała drużyna musi wziąć się za siebie. Zero imprez. Kuttin stwierdził, że to właśnie przez tą wolność po konkursach dzieją się takie rzeczy.

Zero imprez, zero seksu z Kraftem, jest progres. Zresztą, Stefan i tak baluje najlepiej z nas wszystkich, a jednak jest na podium. Może seks to lekarstwo na takie psychiczne osłabienia? Hmm..
To było chamskie.

- Ale też nie będziemy siedzieć non stop na skoczni i na siłowni. Choć faktycznie, ten sezon przyniósł bardzo wiele wyjść do dyskoteki. – Zamyśliłem się.
- A w życiu prywatnym wszystko w porządku? Nie przejmujesz się już tą dziewczyną?- Była przejęta, a może zazdrosna? Mimo wszystko w jej oku pojawiła się iskra.
- Tamtą? Już nie, dzięki Tobie. Utwardziłaś mnie w przekonaniu, że powinienem dogłębnie poznać osobę, by się z nią związać. A jeśli chodzi o życie prywatne to bywało gorzej, choć nie skłamię, jeśli powiem, że w pewnym sensie ma to wpływ na stan, w jakim obecnie się znajduję.- Powiedziałem za dużo.
Przyjęła to tak, jakby był to dla mnie ciężki temat lub domyśliła się, że chodzi właśnie o nią i nie wypytywała się o szczegóły.
- Pamiętaj, że zawsze jestem z Tobą.- Objęła mnie ramieniem.
Przystanęliśmy obok jakiegoś zamarzniętego stawu, który prezentował się cudownie.
-Bardzo charyzmatyczne miejsce.- Głośno wciągnęła powietrze.
Wyglądała prześlicznie, świeżo i olśniewająco. Pojedyncze promienie słońca, które przebijały się przez ciemne, śniegowe chmury rozświetlały jej pełną blasku twarz i uwydatniały jej zarumienione policzki i delikatny uśmiech, który właśnie prezentowała w moją stronę.
Okropnie ciężko było mi się powstrzymać. Pragnąłem jej, pragnąłem dotknąć jej zimnej dłoni, przejechać palcem po jej pełnych ustach, które wyginały się w uśmiechu, zanurzyć dłoń w jej jasno- brązowe, długie włosy, które mieniły się ciepłymi barwami, złączone ze słonecznymi promieniami.
Była moim ideałem. Kochałem ją bardzo mocno, dlatego nie chciałem jej wyjawiać prawdy i ranić. To było jej pierwsze poważne zderzenie ze skokami. Chciałem, by wróciła do Londynu z ogromnym uśmiechem na tej słodkiej buzi i bagażem wspomnień.


To bardzo romantyczne. Wolisz sam cierpieć z miłości, aniżeli podzielić się swoimi uczuciami z osobą, którą kochasz.

czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział piąty.

  Turniej Czterech skoczni okazał się dla mnie bardzo emocjonującym wydarzeniem. Szczególnie ostatnie poczynania w Bischofschofen.
Po trzech obiektach głównymi faworytami do wygrania całego Turnieju byli Stefan, Michi i Peter Prevc. 
Płakałam jak bóbr, kiedy na belce pojawiali się nasi, szczególnie Kraft i Hayboeck, którzy zrobili totalną furorę na zakończenie tego wydarzenia. Kiedy Michael oddał ostatni skok, który świadczył o jego wygranej , a wokół całego obiektu pojawiły się austriackie flagi i czerwone race, to nogi się pode mną ugięły. Mocno wtuliłam się do Heinza, który miał ciarki na całym ciele. Nie mogliśmy uwierzyć w to, co się stało.
Po skoku Michiego, na skocznię weszli wszyscy austriaccy skoczkowie, by pogratulować mu wygranego konkursu w Bischofschofen, i uściskać Krafta, który zwyciężył cały Turniej. Chwilę później pod skocznią pojawiłam się również ja. Nie mogło mnie tam zabraknąć. Właściwie jedynym minusem pracy z Heinzem było to, że musiałam stać razem z nim w miejscu dla trenerów, a w takich momentach pragnęłam być blisko naszych faworytów. Były to ogromne wrażenia, które każdy chciałby przeżyć wspólnie z nimi tam na dole.
Wbiegłam na skocznię jak opętana, rzucając się na ową dwójkę z płaczem radości. Zapewne zwróciłam tym uwagę wielu fanek i fotoreporterów, jednak nie obchodziło mnie to.  Michael i Kraft stali się moimi przyjaciółmi, od kiedy współpracuję z Kuttinem i nie wyobrażam sobie bez nich życia, naprawdę. Sfera w jakiej zaczęłam się obracać, sprawia, że czuję się wspaniale. Nie dość, że oddałam się życiowej pasji, to jeszcze poznałam tak wspaniałych ludzi, których naprawdę rzadko spotkać.

  Po fetowaniu zwycięstwa na skoczni, przyszedł czas na oficjalne wręczenie nagród i mini after party.
W szampańskim nastroju wróciliśmy do hotelu, by trochę ochłonąć i zebrać się na galę. Tym razem wiedziałam, że muszę ubrać się elegancko i szykownie. Nie była to zwykła impreza, na której byliśmy w Niemczech. Było to ważne, w szczególności dla nas, wydarzenie.
- Bardzo pozytywnie wpłynąłeś na kadrę, Heinz.- Uśmiechnęłam się, kiedy przygotowywaliśmy się do wyjścia.
- Dalej ma gęsią skórkę na ramieniu, spójrz!- Ciotka Alice również pojawiła się na dzisiejszym konkursie i razem z nami wybierała się na galę. Zresztą nie dziwiłam się jej- Heinz zaliczył bardzo udany debiut w kadrze, to również jest coś!
Nie dziwiłam mu się. To było po prostu nie do opisania.
- Nie strój się tak! Chłopcy od Ciebie wzroku nie oderwą!- Wujek puścił mi oczko.
No faktycznie. Pierwszy raz zobaczą mnie w sukience, która uwydatniała moje walory. Ale zresztą większość będzie ze swoimi dziewczynami: Schlieri, Koffi, Didl, Manu, więc nie musiałam się przejmować.
Późnym wieczorem zebraliśmy się wszyscy w wielkiej sali bankietowej, która już od wczoraj czekała na ten finalny moment.
Zajęliśmy same przednie miejsca. Musiałam mieć doskonały widok na naszych bohaterów, gdyż moim planem było zrobienie bardzo dokładnej fotorelacji z dzisiejszego dnia.
Pojedyncze łzy znów spłynęły mi po policzku, kiedy Stefan odebrał swoją nagrodę i wygłaszał swój monolog:
- Dalej nie mogę uwierzyć w to, co się stało! Byłem przekonany, że to Michael wygra ten Turniej. Zasłużył na niego lepiej niż ja. Mimo wszystko chciałbym podziękować mu za to, że jest moim najlepszym przyjacielem. To dzięki temu obaj wspieramy się i motywujemy do ciężkiej pracy, która w skutkach przynosi takie właśnie owoce.  Nie ogarnęlibyśmy się bez całej Austrii Team, a przede wszystkim bez Heinza, który miał na nas ogromny wpływ. Obaj osiągnęliśmy wiele w tym sezonie.- Uśmiechnął się ciepło, spoglądając w naszą stronę. – Całusy przesyłam również Kate, która dba o nasz rozwój psychiczny, a zarazem pełni odskocznię od ciężkich, stresujących konkursów. – Przesłał mi całusa dłonią, na co lekko się zarumieniłam.
Prawie identyczny monolog, taki jak Stefana, wygłosił Michael. Również pojawiły sie podziękowania dla całego sztabu  i dla mnie:
- To dzięki Kate jestem na szczycie. Dosłownie dzień przed startem Turnieju byłem totalnie rozdarty wewnętrznie. Jeśli szukacie wspaniałego psychologa, zgłoście się do niej, a wszystkie problemy znikną w przeciągu jednego dnia!- Pomachał mi ze szczerym uśmiechem.
Zaśmiałam się głośno na te słowa.

Tak bardzo dobry z Ciebie psycholog, Katie.
Michi to potwierdził..

Przemówienia były dla mnie wzruszeniem. Pierwszy raz byłam na tak ważniej uroczystości, do tego chłopcy tak pozytywnie o mnie wspominali, aż zrobiło mi się cieplej na sercu- jeszcze nikt  tak głęboko mnie nie ocenił.
Godzinę później rozpoczął się prawdziwy melanż. Balował dosłownie każdy- nawet Heinz pozwolił sobie na upust emocji. Na początku wyrwaliśmy go do pierwszego tańca, ale tłumacząc, że nie widział się długo z ciotką, zostawił nas samych.
Po ogromnych wrażeniach związanych z przemówieniami, najpierw skierowaliśmy się do baru, by wznieść toast za Stefana i Michaela.  Chwilę później, Kraft poczuł się już dość pewniej i ruszył na parkiet, tak jak pozostali skoczkowie. Ja natomiast zostałam z Michim, musiałam podziękować mu za te miłe słowa i pogratulować na osobności.
- Nie wiesz jak bardzo jestem z Ciebie dumna.- Usiadłam obok niego.- Po naszej ostatniej rozmowie w kawiarni przeczuwałam, że coś może się stać złego, że nie poradzisz sobie z tymi emocjami.
- A jednak dałem radę. Progres jak się marzy!- Uśmiechnął się. – Zdrowie.- Po chwili chwycił kieliszek w dłoń, był chyba speszony faktem, że siedzimy sami na kanapie.
Wznieśliśmy kolejne toasty, a później dołączył do nas Kraft, który szalał przy muzyce jak opętany.
We trójkę wypiliśmy kilka głębszych, po raz kolejny przypieczętowując sukces Austriaków, a kiedy Stefan usłyszał świetny kawałek do tańca, od razu porwał mnie na parkiet. Z początku zasmuciłam się, bowiem nie chciałam zostawiać Hayboecka samego, jednak ten również gdzieś się ulotnił.
Nie wspominałam nigdy o tym, ale ze Stefanem dosłownie każda impreza się udaje! Nie byłam jakąś pokraką, która nie potrafi tańczyć, ale przy brunecie to się mogłam schować w kąt! Jak on wywijał! Trudno było za nim nadążyć.
-Ja wiem, Stefi, że jesteś wysportowany, a Twoje nogi szczególnie, ale proszę Cię, zwolnij..- Wykrzyczałam, jednak jak się okazało na darmo..
- Coo? Nie słyszę Cię!- Wrzasnął, a po chwili obrócił mną tak szybko i mocno, aż moja kołowa sukienka poszybowała do góry.
Kraft zaśmiał się delikatnie, jednak ujrzałam jego drobny błysk w oku. Zawstydzona poprawiłam materiał sukienki i odruchowo przeczesałam dłonią włosy- zawsze to robiłam, jak czułam się niepewnie.
Akurat w tym momencie w głośnikach pojawiło się wszystkim znane Undressed.

No to teraz się zacznie.. Masz wolniejszy utwór, jak tak bardzo tego chciałaś.
Wielkie dzięki!

Poczułam jak Stefan chwyta moją prawą dłoń i przyciąga mnie do siebie. No cóż, mogłam się tego spodziewać. Poznałam jego szalone wygibasy, mogę poznać zmysłowy, spokojny taniec. Myślałam, że w końcu zatańczymy w dość klasycznej pozie, jaką prezentowali tańczący goście, ale oczywiście nie z Kraftem. Delikatnym ruchem obrócił mnie tak, że byłam odwrócona tyłem do niego. Bez żadnych przeciwwskazań ułożył swoje dłonie na moich biodrach. Przez moje ciało przebiegły gwałtowne ciarki i poczułam, że wzrasta mi ciśnienie. W pewnym sensie czułam się niezręcznie, ale moją niepewność powoli zagaszał alkohol, którego pochłonęłam dzisiaj za dużo. Po krótkim czasie śmielej poruszałam ciałem, co spodobało się Kraftowi. Wiedziałam, do czego to zmierza. Lewą dłoń cały czas trzymał na moim biodrze, prawą natomiast odgarnął kosmyk moich włosów, które ewidentnie uniemożliwiały mu dostęp do mojej szyi. Opuszkiem palca przejechał po mojej szyi, przez co znów przebiegła przeze mnie fala dreszczy. Przybliżył twarz jeszcze bliżej, tak że czułam jego płytki i szybki oddech. Podobało mi się to, ale bałam się jednej rzeczy. Mianowicie- nie chciałam, by ktokolwiek z teamu nas zobaczył.
- Pięknie dziś wyglądasz.- Otulił ustami mój płatek ucha.  
Z czasem, ten krótki taniec przerodził się w coś głębszego.
Nie odmówiłam Stefanowi, kiedy szepnął mi na ucho, abyśmy opuścili salę.
Wiedziałam, co kroi się za jego słowami, ale nie protestowałam. Pragnęłam tego, tak samo jak i on.
Całe szczęście, że dostałam jednoosobowy pokój po przyjeździe ciotki, dlatego tam mogliśmy się udać w pewności, że nikt nas nie znajdzie.
Brunet zamknął drzwi na klucz, po czym całkowicie oddałam się w jego ręce.

Nie przeczuwałam nawet, że dzisiejszy dzień pełen wrażeń, może zakończyć się jeszcze większymi emocjami. 

Rozdział czwarty.

  Turniej Czterech Skoczni zaczął się bardzo szybko. Nie wiadomo kiedy zleciał cały miesiąc i święta, aczkolwiek było to ogromne wydarzenie wśród skoczków, szczególnie Niemców i Austriaków, którzy byli faworytami konkursów. Wspólnie z Heinzem mieliśmy ogromną nadzieję, że któryś z naszych zaszczyci wszystkich swoją formą i uplasuje się na podium podczas tych czterech, pasjonujących konkursów.

  Okazało się, że pierwszy z nich w Obersdorfie został odwołany z powodu dość mocnych porywów wiatru. Dzień mieliśmy wolny i każdy mógł go przeznaczyć na co tylko chciał. Praktycznie wszyscy zaszyli się na siłowni, oprócz Hayboecka, który z lekką niepewnością zapukał do mojego pokoju.
- Masz ochotę wyjść na miasto?- Zaproponował z załamanym głosem.
No, Michi, muszę przyznać, że od samego wyjazdu błyszczysz!
- Jasne! Ale Kuttin nie będzie zły, że nie trenujesz z grupą?- Ściszyłam nieco głos, gdyż wujek znajdował się na drugim końcu pokoju i sprawdzał jakieś informacje na laptopie.
- Kate, nie dzisiaj. Jedyne czego potrzebuję to gorącej kawy i rozmowy z kobietą.- Odparł.
Toś mnie teraz zaskoczył..
Poruszyłam wymownie brwiami, kiedy usłyszałam, że potrzebuje rozmowy ze mną.
- Jestem do Twoich usług, Michael.- Posłałam mu ciepły uśmiech, sugerując, że coś jest nie tak.
Nałożyłam pospiesznie buty i kurtkę, po czym ruszyliśmy z Hayboeckiem w poszukiwaniu skromnej, przyjemniej kawiarni.
- Dwie latte poproszę.- Michi uśmiechnął się delikatnie w stronę sprzedawczyni, która była ogromnie podekscytowana jego obecnością. Nie obyło się bez pamiątkowego zdjęcia i autografu, co zadowoliło dwie strony.
Kiedy Michi wrócił do stolika jego nastrój zmienił się diametralnie. Heinz poprosił mnie, bym miała jakiś psychiczny wpływ na jego podopiecznych, więc to był chyba właściwy moment, by zacząć emocjonalną terapię, która zapewne okaże się jednym wielkim niewypałem.
- Co się dzieje, Michael?- Spytałam dość delikatnie. Nie chciałam, by się zniechęcił, ale z drugiej strony to on sam chciał tej rozmowy.
- Możesz mi wytłumaczyć, dlaczego wy, kobiety jesteście tak upierdliwe i bezczelne w stosunku do nas?
No i proszę, bez owijania w bawełnę. A już myślałam, że będzie gorzej. Tak poza tym to dzięki, Hayboeck. Twoje zdanie jest bardzo kompetentne i szerokie, jeśli chodzi o naszą osobę..
Nie ma za co.
- Dobrze, zacząłeś dość ostro, ale dalej nie potrafię konkretnie zrozumieć powodu, dlaczego tak oceniasz płeć żeńską. Wydaje mi się, że jakaś kobieta Cię wykorzystała, ale proszę, wytłumacz to jaśniej.
- Wykorzystała?! To mało powiedziane.  Zauważyła, że jestem sportowcem i zarabiam dużo pieniędzy, nic więcej.  Zero szacunku i tolerancji, pojawiała się tylko wtedy, kiedy potrzebowała mojej karty bankomatowej na ciuchy i kosmetyki.- Zrobił się cały czerwony ze złości.
- I czym ty się przejmujesz? Gdyby to była dziewczyna warta tych nerwów, okej rozumiem, ale taka lafirynda? Michi nie osłabiaj mnie.- Starałam się podejść do tego delikatnie, ale chyba wyszedł mi przesadzony efekt.
- Zależało mi na niej.- Odparł bardzo poważnie.
- Na kim? Na dziewczynie, która ma pustkę w głowie? Która liczy tylko i wyłącznie na wartości materialne? Wybacz Michael, ale musisz zmienić rozumowanie. Zasługujesz na kogoś cenniejszego. I nie denerwuj mi się tak, bo czeka  na Ciebie poważny turniej.- Poklepałam go po ramieniu.
- Ale kiedy mnie to rani, że ktoś nie potrafi docenić mnie z innej strony. Zresztą nikt mnie nie docenia z innej strony. Dla wszystkich jestem skoczkiem, który zarabia miliony.- Nadąsał się.
- Tym bardziej nie rozumiem, jak mogło ci na niej zależeć.  Musisz nauczyć się oddzielać wrogów od przyjaciół.  Musisz przejrzeć ludzi na wylot- nie chodzi mi tutaj o aparycję, a charakter, dopiero wtedy stawiaj sobie cele i je spełniaj. Inaczej trudno Ci będzie znaleźć tą odpowiednią osobę. Fakt, jest to trochę długotrwałe, ale za to jak efektywne.
- Masz rację, Kate.- Uśmiechnął się.
- No widzisz, jak chcesz to potrafisz. Jeśli będziesz potrzebował takich rozmów częściej, to nie ma sprawy.- Odwzajemniłam uśmiech. – A teraz zmywamy się. Heinz nas zabije.- Spojrzałam na zegarek.

 - W razie czego, była to konsultacja psychologiczna.- Oboje się zaśmialiśmy.

Rozdział trzeci.

  Konkurs drużynowy przebiegł wprost genialnie. Austriacy uplasowali się na drugiej pozycji, groźnym rywalem okazali się Niemcy, którzy wywalczyli złoto. Brąz należał do Słowenii. Początek sezonu rozpoczęliśmy w szampańskim nastroju, co ogromnie ucieszyło Heinza.
- Postawienie na młody skład był strzałem w dziesiątkę.- Wujek przysiadł się do mnie, kiedy tworzyłam post z drużynówki.
- Też to zauważyłam. Szczególnie imponują mi występy Krafta i Hayboecka. Gregor skacze dość słabiej, ale ile można być w takiej formie? Z Poppingera też zrobi się dobry zawodnik. A zresztą wszyscy są świetni! – Wyłączyłam stronę internetową, gdyż Heinz chciał głębiej porozmawiać na ten temat.
- Zdecydowanie stawiam w tym sezonie na Michaela i Stefana. To, co pokazują na treningach mówi samo za siebie. Zresztą, prywatnie są wspaniałymi przyjaciółmi, dlatego na skoczni obaj się wspierają, motywują, a to również jest ważne. Chcę, aby moi zawodnicy byli zgrani i motywowali siebie nawzajem.
- I tak będzie, uwierz mi. Już widać diametralne zmiany w zachowaniu chłopców. Z tego co pamiętam, Pointner nie miał dobrych stosunków z kadrą, dlatego rok temu skład zaczął się walić. Jedynie Diethart podołał w konkursie Czterech Skoczni, choć teraz spadł całkowicie. – Wysnułam kilka wniosków, mimo że nie znałam drużyny aż tak dobrze, jak Heinz.
- Można spekulować wiele rzeczy, jednak sport bywa zaskakujący. Każdy z zawodników ma wzloty i upadki, dlatego mam jeszcze jedną prośbę. Widzę, że dobrze zapoznałaś się już z chłopakami i macie ze sobą bardzo dobry kontakt. Byłoby mi miło, gdybyś od czasu do czasu porozmawiała z nimi tak głębiej, od psychologicznej strony. Ciebie na pewno zrozumieją o wiele lepiej, niż mnie, starego faceta, który mało co się na tym zna.- Propozycja wujka zaskoczyła mnie, ale była bardzo interesująca.
- Wprawdzie miałam jakieś wykłady z psychologii, także powinnam dać radę. – Uśmiechnęłam się
- Tylko niech pozostanie to prywatnym zajęciem.- Spojrzał się na ekran laptopa.
- No przecież nie miałabym czelności informować całego świata o słabościach twoich podopiecznych.- Klepnęłam go w ramię, co przyjął gromkim śmiechem.
- Dobra, leć już spać. Jutro indywidualny.- Przytulił mnie na dobranoc.

   Konkurs indywidualny zaczął się również niesamowicie. Po pierwszej serii na podium uplasował się Kraft- zajął miejsce drugie. Hayboeck również spisał się znakomicie, choć po pierwszej próbie uplasował się na piątej pozycji. Reszta Austriaków wypadła nieco słabiej. Diethart niestety nie awansował do finałowej rundy, a Gregor uplasował się na końcu drugiej dziesiątki.
Podczas przerwy udałam się do domku naszej drużyny. Panowały mieszane nastroje, Kraft i Hayboeck pałali niezłym optymizmem, a reszta była nieco zawiedziona.
- Schlieri, spokojnie. Nie jest tak źle, musisz po prostu uwierzyć w siebie i stanąć na wysokości zadania. Nerwy i krzyki w niczym nie pomogą, chyba że to właśnie Cię wzmocni, więc pozwalam Ci krzyczeć do bólu.
Gregor odpowiedział mi jedynie dość tępym uśmiechem, po czym zaczął się zbierać do wyjścia. Ja zostałam jeszcze chwilę, by móc pogadać z resztą i życzyć powodzenia w drugiej serii.
Ostatnia dziesiątka była dla Kuttina bardzo emocjonująca. To tutaj Kraft i w pewnej mierze Hayboeck będą walczyć o podium i musi im się to udać!
- Coraz bardziej mam sceptyczne odczucia co do tych skoków.- Wujek szepnął mi na ucho, kiedy Michael wystartował.
- Przestań! Są w świetnej formie, sam w końcu to przyznałeś. Zresztą no zobacz! Pierwsze miejsce jak nic!- Krzyknęłam i mocno uścisnęłam Heinza. – Mówiłam, że są w idealnej kondycji! Patrz jakie noty, pierwsze miejsce i do tego 6 punktów przewagi, coś niesamowitego!- Po raz kolejny wrzasnęłam, na co pozostali trenerzy zareagowali niemiłym spojrzeniem.
Jeszcze tylko Kraft i wszystko będzie jasne!
Michi znalazł się na podium! Nikt nie mógł przebić jego skoku, no chyba że zrobi to Stefan, który właśnie pojawił się na belce startowej.
- Dawaj, Kraft!- Szepnęłam sama do siebie i mocno ścisnęłam kciuk prawej ręki, a w lewej trzymałam kamerę.
-Taaak!- Wykrzyczał Heinz.
- Zrównał się z rekordem skoczni, należącym do Uhrmanna!- Krzyknęłam na cały głos i znów wpadliśmy sobie w ramiona.
Kraft i Hayboeck na podium. Obaj tacy idealni i znakomici!
Marzyłam, by znaleźć się teraz na samym dole i pogratulować chłopakom.
Kilkanaście minut później zjawiliśmy się wszyscy na pierwszej, inauguracyjnej ceremonii. Chwyciłam aparat i z wielkim oddaniem fotografowałam dosłownie każdy ruch skoczków. Schlieri i Didl towarzyszyli mi podczas rozdania pucharów, co ogromnie mnie ucieszyło. Widać, że cała presja i złość po nieudanym konkursie minęła, a na ich twarzach pojawił się szczery uśmiech zwrócony w kierunku dzisiejszych gwiazd.
Po ceremonii rzuciłam się na nich, by pogratulować im zajęcia miejsca na podium. Kraft uniósł mnie na ręce i zakręcił się wokół własnej osi, to było po prostu fantastyczne! Tyle emocji dosłownie w jednym dniu!
- Dobra chłopaki, wieczór należy do nas!- Hayboeck uśmiechnął się znacząco.
Z początku nie wiedziałam o co chodzi, dopiero podczas powrotu Heinz uświadomił mi, że sezon nie zaczyna i kończy się tylko i wyłącznie mozolną pracą na siłowni, treningami na skoczni i konkursami.
- To jest już taki zwyczaj, że po konkursach wszyscy skoczkowie dają sobie upust emocji i po prostu imprezują. Takie są realia. Sam bym udał się do jakiegoś klubu, ale wydaje mi się, że nie przeżyłbym widoku naszej drużyny w takim stanie. Mam nadzieję, że ich przypilnujesz.- Heinz posłał mi ciepły uśmiech.
- A muszę tam iść?- Zrobiłam dość zniesmaczoną minę.- Jestem zmęczona.
- Nie ma innej opcji! Jak ty nie idziesz, to i my nie idziemy!- Michi zaczął przerzucać ubrania, szukając czegoś eleganckiego, a zarazem luźnego.
- Możemy nie iść, Kuttin byłby szczęśliwy.- Odparłam.
- Ani mi się waż!- Kraft stanął naprzeciw mnie.- Będziemy tańczyć.- Chwycił mnie za ręce i zaczął wykonywać jakieś dziwne ruchy, przypominające taniec.
- Stefan, nie ośmieszaj się.- Zza drzwi wyłonił się Didl z Gregorem i Poppingerem.- Gotowi?!- Manuel  rzucił głośne pytanie.
Rad nie rad musiałam iść z chłopakami do klubu, aczkolwiek było ekstra, więc nie żałuję, że tam poszłam.
Problem miałam ze strojem, gdyż nie byłam przygotowana na takie zakończenia konkursów. Znalazłam jednak getry i bordową tunikę, która jedynie nadawała się do wyjścia.
Z początku myślałam, że oszaleję w tym klubie. Non stop przez dwie godziny koło naszej grupki pojawiały się natarczywe fanki, które pragnęły od chłopaków zdjęć z pocałunkami w policzek i autografy. Co więcej, gdy już dostały to, czego pragną, cały czas kręciły się w naszym otoczeniu, strzelając dziwne miny i spojrzenia w moją stronę. No tak, zazdrość. Sytuacja dobiegła końca po północy a wtedy rozpoczęła się totalna zabawa!
Kraft po wypiciu kilku drinków praktycznie nie kontaktował. Wyrwał mnie z baru jak opętany i na rękach zaniósł na parkiet, gdzie wywijał każde możliwe układy.
Nie powiem, ale towarzystwo było doborowe. Nie wspominając już o Stefanie, którego zalała fala ekstazy. Nawet nie wiedziałam, że tak świetnie potrafi tańczyć. Falowałam w jego ramionach jak królewna. Potrafił idealnie dostosować kroki do rytmu muzyki. Kiedy leciała szybka piosenka, obracał mną w ekspresowym tempie, aż nie wiedziałam co się dzieje dookoła, a kiedy w głośnikach zabrzmiały wolniejsze melodie, delikatnymi opuszkami palców gładził moje ramiona. Po prostu idealnie.
Wszyscy bawiliśmy się wyśmienicie. Cała nasza grupka była bardzo zgrana, tworzyliśmy jeden organizm, który harmonijnie z sobą współgrał, a to było najważniejsze.

Byłam ogromnie wdzięczna za to, że staż mogę spędzić z tak wspaniałymi ludźmi!

Rozdział drugi.

  Kolejny dzień zaczął się wprost tragicznie.
Heinz zgonił mnie z łóżka punktualnie o godzinie 6. Byłam totalnie zmęczona, ponieważ nie przespałam poprzedniej nocy w Innsbrucku. Wstałam lewą nogą, prawie tak jak wszyscy, z wyjątkiem Heinza, który z dokładnością sprawdzał wszystkie pakunki, by czegoś nie zapomnieć. Podczas śniadania trochę nabijaliśmy się z niego, ale z drugiej strony nie mieliśmy się co dziwić. To był pierwszy konkurs Kuttina wspólnie z reprezentacją Austrii. Każdy na jego miejscu czułby to samo- stres, presję.

  Od razu po śniadaniu zapakowaliśmy wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszyliśmy na skocznię, gdzie miały odbyć się pierwsze skoki treningowe.  Na miejscu zjawiły się również pozostałe drużyny, także treningi zostały oficjalnie otwarte! Ja zajęłam miejsce wspólnie z Heinzem na stanowisku dla trenerów, skąd kręciłam skoki Austriaków. Początki nie były dla mnie zbyt dobre, gdyż czułam się w tej gromadce nieswojo, Heinz również nie potrafił się zaaklimatyzować w tym otoczeniu, ale zapewne była to tylko kwestia czasu.  Nasi zawodnicy skakali bardzo dobrze, co zapowiadało rewelacyjny start w Pucharze Świata. Po zakończonym treningu jak najszybciej znalazłam się na końcu skoczni, gdzie zrobiłam sporo zdjęć, które miałam zamiar umieścić na moim blogu. Nie obyło się bez śmiesznych selfie z Kraftem, który był totalnym szaleńcem! W pozytywnym nastroju wróciliśmy do hotelu, gdzie chłopcy mogli odpocząć przed wieczornym treningiem.

  Pokój Krafta i Hayboecka był naszym siedliskiem od samego początku. Po obiedzie znów zebraliśmy się w tym samym miejscu, jedynie Gregor nie zaszczycił na swoją obecnością, gdyż  rozmawiał ze swoją ukochaną Sandrą na skypie.
- Chodźmy na spacer!- Stefan wypalił w dość odpowiednim momencie, kiedy wszyscy leżeliśmy na łóżkach i znudzeni wpatrywaliśmy się w kremowe ściany.
Pomysł został rozpatrzony pozytywnie! Poinformowałam Heinza, że wyruszamy zwiedzać pobliskie uliczki Klingenthal, po czym całą grupką opuściliśmy hotel.
- Kto pokrył koszty rozbitej lampy, podczas wczorajszego aktu?- Fettner przypomniał sobie ową noc.  Uśmiech na mojej twarzy pojawił się mimowolnie, wspominając tą scenę.
- Jasne, że Michi. Trzeba pogodzić się z przegraną  a nie się dąsać, i jeszcze żądać aktów miłosnych, phi.- Stefan założył ręce na wysokości klatki piersiowej.
- Taak, trzeba umieć się bić, cieniasie.- Hayboeck znów na niego naskoczył.
- No już, spokój, bo jeszcze ze sobą zerwiecie.- Odparł Diethart, pisząc sms, pewnie do swojej Anki.
- Kate, masz aparat? Zróbmy zdjęciaa!- Stefan uklęknął na kolana i chwycił moją prawdą dłoń.
- No widzisz, już Cię zdradza.- Manuel zwrócił się do Micheala, który uśmiechnął się delikatnie.
- Spoko, Manu. Jeszcze przyjdzie na czterech łapach.- Poklepał bruneta po ramieniu.
Wyciągnęłam lustrzankę z pokrowca i znów oddałam się swojej pasji. Zdjęcia z tak wspaniałymi facetami- to jest to!
Po całych trzech godzinach spaceru, choć w rzeczywistości tak nie nazwałabym tego wypadu, bowiem skoczkowie potrafią zamienić zwykły spacer w coś fantastycznego, wróciliśmy do hotelu! Przez cały czas towarzyszył nam śmiech, byłoby jeszcze lepiej, gdyby padał śnieg. Brakowało mi jedynie śnieżek, które idealnie dopełniłyby całą mini wycieczkę.

  Na drugim treningu niestety się nie pojawiłam. Heinz stwierdził, że dzisiejszego dnia i tak wyczerpałam już swoje siły na tyle, by móc odpocząć i przygotować się na jutrzejsze kwalifikacje. To był idealny moment, by zrobić sobie gorącą herbatę i zabrać się za złożenie filmiku i wpis na bloga. Nie było to trudne zadanie, aczkolwiek pierwsze śliwki robaczywki- błędy jednak się pojawiły. Ku mojemu zaskoczeniu mój blog już po pierwszej godzinę zyskał kilkadziesiąt odsłon, co totalnie mnie uszczęśliwiło! Wydaje mi się, że była to zasługa tych selfie i zdjęć chłopaków z niecodziennymi minami. Można było znaleźć to, czego nie było na innych informacyjnych blogach- właśnie tej sfery za kulisami.  W 100% zadowolona wyłączyłam laptopa i udałam się na parter, by wyczekiwać przyjazdu Austriaków.
Pół godziny później zjawili się z wielkimi bananami na twarzy.
- Widzę, że nasi znów uzyskali wspaniałe rezultaty.- Uśmiechnęłam się.
- Zmieciemy wszystkich w konkursie, drużynówka jest nasza!- Wykrzyczał Hayboeck a wszyscy zasalutowali mu głośnym yeah.
- To będzie cudowny sezon, Kate.- Mina Heinza mówiła sama za siebie.

Uradowani ruszyliśmy na kolację, a po niej, niestety każdy zaszył się w swoich pokojach. Chłopcy musieli odpocząć i nabrać sił przed jutrzejszymi kwalifikacjami.

Rozdział pierwszy.

  Wiadomość o rzekomym awansie na studiach rozeszła się w mojej rodzinie szybciej niż świeże bułeczki! Ojciec od razu stwierdził, że powinnam udać się do wujka Heinza, dla którego okres zimowy był czymś szczególnym i wyjątkowym.  Mama tym bardziej była za wyjazdem do Austrii, poza tym miała pretekst, by  w końcu odwiedzić starą, dobrą rodzinę na święta Bożego Narodzenia, co przez ostatnie lata było dość zaniedbywane. Ja również postawiłam Austrię na pierwszym miejscu. W końcu jest to państwo, które znam praktycznie tak samo jak Londyn, do tego mieszka tam moja rodzina, której dawno nie widziałam. Pracę również miałabym od ręki i zaczęłabym ją od samej inauguracji kolejnego sezonu.  Podsumowując, nie było żadnych przeciwwskazań, by lecieć na staż do Austrii!
Po tygodniu ustaleń, tato odwiózł mnie na Heathrow, a ja byłam niemiłosiernie ucieszona faktem, że w końcu zobaczę się z rodziną, zacznę pierwszą pracę, a przede wszystkim ulegnę tym wszystkim emocjom, które towarzyszą wszystkim fanom skoków narciarskich. Pamiętam do dziś, jak w każde zimowe weekendy zbieraliśmy się w salonie przed gorącym kominkiem i ściskaliśmy kciuki za naszych. Uwielbiałam tą atmosferę i zawsze chciałam poczuć te ciarki na żywo, stojąc dosłownie obok wielkich skoczni. W końcu się udało!

  W Innsbrucku panował siarczysty mróz, pomimo że śniegu praktycznie wcale nie było. Szkoda, że ostatnio nasz klimat zawodzi, skoki bez śniegu to nie skoki!
- Masz szczęście złotko, że udało Ci się przyjechać dzisiejszego wieczoru.- Heinz rozpoczął, kiedy byliśmy już w trasie do jego domu. –Niestety, musimy wyjechać dzień wcześniej do Klingenthal. Warunki atmosferyczne mogą ulec minimalnej zmianie, także lepiej byłoby, gdybyśmy udali się tam na spokojnie jutro.
- Nie ma sprawy! Dla mnie to i lepiej. Nawet nie wiesz jak ogromnie cieszę się na ten sezon! W końcu coś nas łączy, będzie to nasz pełny sezon w nowej pracy.- Uśmiechnęłam się. Kuttin był naprawdę uradowany, kiedy dostał posadę trenera. Wszyscy mieli negatywne zdanie o Pointnerze, zresztą sytuacja w kadrze mówiła sama za siebie. Mieliśmy nadzieję, że wszystko ulegnie zmianie.
Po zjedzeniu obiadokolacji, którą przygotowała ciotka, pozostało mi się tylko umyć i wskoczyć do ciepłego łóżka. Oczywiście pod wpływem pierwszych wrażeń, cała noc była nieprzespana.  Na początku analizowałam w głowie dosłownie każdy punkt mojej przygody, a później stwierdziłam, że powinnam założy mini bloga, ewentualnie nagrywać filmiki, by dzielić się swoimi emocjami z fanami skoków. Niezdecydowana, postanowiłam, że będę robić nagrywki, a na bloga będę wrzucać zdjęcia. Byłam aż tak zafascynowana tym pomysłem, że pół nocy spędziłam na tworzeniu strony internetowej. Poczułam, że ten okres będzie dla mnie w pełni wyjątkowy!

  Rankiem byłam rześka i przygotowana do wyjazdu. Heinz był ogromnie zdziwiony moją postawą. Zresztą, sama byłam pod wielkim wrażeniem. Nie przespałam nocy, a nie jest mi nawet potrzebny łyk kawy, by rozbudzić mnie do granic możliwości.  Z szerokim uśmiechem na twarzy zabrałam swoją podręczną walizkę, sprzęt do pracy i wspólnie z Kuttinem ruszyliśmy pod wielki autokar, który już na nas czekał.
- Pod naszym ośrodkiem treningowym, powinni czekać chłopcy. – Wujek poinformował kierowcę, a godzinę później byliśmy już w trasie.
Z początku trudno było mi określić chłopaków, aczkolwiek pierwsze wrażenie było bardzo pozytywne! Nigdy nie spotkałam się z grupką tak szalonych, a zarazem odpowiedzialnych facetów. Zawodnicy muszą mieć stalowe nerwy i ogromną pewność siebie, by przełamać się i oddać skok z tak odległej wysokości. Bardzo mnie to ekscytowało i napalało jeszcze bardziej na pierwszy konkurs. Przez ostatnią godzinę jazdy czułam się jak tykająca bomba, która zaraz wybuchnie. Mogłam dać uciąć sobie rękę za to, że byłam bardziej uradowana na początek sezonu, aniżeli cała kadra.
Wieczorem dotarliśmy na miejsce i praktycznie dopiero na niemieckiej ziemi poznałam się z wszystkimi austriackimi skoczkami. W autokarze nie było jak porozmawiać na spokojnie, gdyż dzieliłam miejsce z Heinzem i przez całą drogę słuchałam wskazówek co do mojego stażu, a końcówkę jazdy przeznaczyłam na pracę nad blogiem. Zdążyłam jednak zauważyć ogromne zainteresowanie moją osobą w ich gronie, co było dla mnie bardzo przyjemnym odczuciem.
Powietrze było bardzo mroźne i Heinz od razu rozkazał, by wejść do hotelu. Każdy otrzymał kluczyki do swojego pokoju. Ja dzieliłam apartament z wujkiem, choć byłoby mi bardzo miło, gdyby któryś ze skoczków podzielił się ze mną swoim łóżkiem, aczkolwiek było to niedopuszczalne. Rzeczy pozostawiliśmy nierozpakowane, ponieważ czekała na nas kolacja, podczas której mogłam jeszcze bardziej zapoznać się z chłopakami. Atmosfera była wprost nieziemska!
- Kochanie, proszę podaj mi wodę z cytryną.- Wybuchłam gromkim śmiechem na słowa Krafta, skierowane do Hayboecka.
- Spokojnie, to best friends forever, musisz się z tym pogodzić!- Gregor poklepał mnie po ramieniu, po czym oboje zwróciliśmy nasze spojrzenia na ową dwójkę, która zachowywała się jak typowa para.
Diethart wyciągnął z kieszonki swoich spodni miniaturkę pluszowej świni, co również mnie zdziwiło. Życzył jej smacznej kolacji i sam zabrał się za konsumpcję.
Czułam się wyjątkowo, myśląc o tym, że mogę uczestniczyć w życiu austriackich skoczków od tej prywatnej strony. Fani mogą podziwiać ich jedynie podczas skoków, gdzie ewidentnie pokazują swoje waleczne, pewne siebie oblicze. Ja natomiast mogę poznać ich zachowania poza skocznią, a różnią się one diametralnie!
- Łap, Didl!- Kraft wykrzyczał ile miał sił w płucach, po czym rzucił biednego Thomasa listkiem sałaty. Blondyn nie zdążył podnieść twarzy znad talerza, a zielony liść warzywa spadł na jego czuprynę. Kiedy się wyprostował, owy liść przybrał postać kapelusza, co zostało przypieczętowane gromkim śmiechem wszystkich obecnych.
Heinz z dezaprobatą pokręcił głową, po czym odstawił swój pusty talerz i zamknął się w swoim pokoju, pod pretekstem przeanalizowania niektórych dokumentów.
My natomiast, po zjedzonej kolacji, udaliśmy się do pokoju Krafta i Hayboecka, którzy toczyli zabójczą walkę, grając w Fifę.
- Znając życie, Kraft wybierze Bayern Monachium.- Odrzekł Fettner, w tej samej sekundzie Stefan odnalazł wśród drużyn swoją ulubioną drużynę (Bayern).
- A Michael nie gra żadną inną drużyną, niż Barcelona. Jasne i klarowne!- Zaśmiał się Gregor, kiedy blondyn wybrał drużynę słynnego Messiego.
- Zakład o 0.7?-Michael wyciągnął rękę w kierunku swojego życiowego partnera.
- Zakład!- Stefan odparł z jakże poważną miną. -Kate, przecinaj!- Obaj spojrzeli na mnie.
Z przejrzystym uśmiechem wygramoliłam się z łóżka i sprawiłam, że ich zakład stał się już nieodwracalny.
Mecz trwał nieskończenie długo. Wszyscy byliśmy już ogromnie zmęczeni, ale nie Ci dwaj, zacięci zawodnicy, którzy grali o śmierć i życie. Fettner próbował jakoś ożywić zespół, nucąc pod nosem jakieś angielskie piosenki, przy których Diethart zasnął i zaczął po prostu chrapać.
- Didl!- Manuel wydarł się na cały głos. Thomas przerażony, że znów dostanie sałatą po głowie, otrząsnął się ze snu i wlepił zaspane tęczówki w postać Fettnera.
- Jak jeszcze raz będziesz tak chrapał, to wsadzę Ci twoją świnię w gębę! Toż to wstyd zagłuszać śpiew swojego przyjaciela tak głośnym chrapaniem.- Mimika Manuela doprowadziła mnie do łez, a leżący obok mnie Gregor tylko osunął swoją twarz na moje ramię, nie dowierzając, że w tym pokoju dzieją się takie rzeczy.
- TAK! WYGRAŁEM!- Kraft z radości rzucił joystickiem do tyłu, który spadł na śpiącego Thomasa. Ten to ma pecha..
- Dałem Ci wygrać, idioto!- Głos zabrał naburmuszony Hayboeck.
Sekundę później wszyscy byliśmy świadkami  bitwy Stefana i Micheala. Schlierenzauer zaaferowany całą sytuacją, chwycił swojego iPhon’a i zaczął kręcić filmik, który jak się później okazało, trafił na Instagrama.  W finalnej scenie pojedynku Hayboeck vs. Kraft, Michi tak naparł na Stefana, aż brunet wylądował na nocnej szafce, tym samym zrzucając lampę, która niefortunnie upadła na panele i się zbiła.  Michael potknął się o ową lampę, po czym stracił równowagę i poleciał na Stefana, co wyglądało dość dwuznacznie.
- No tak, Michael i Stefan postanowili zrealizować swój plan i stworzyć własną Kamasutrę.- Stwierdził Gregor, przyglądając się całej sytuacji z ogromnym uśmiechem namalowanym na jeszcze opalonej twarzy.
- To gra wstępna!- Krzyknął Thomas.
Nie minęła sekunda, a kolejne zdjęcia trafiły do Internetu.
- Co tutaj się dzieje?!- Świetną atmosferę przerwał rozwścieczony Heinz. – Jazda do łóżek! Jest północ! Jutro od 8 treningi, nie róbcie sobie z tego jaj! Kate, na dół!- Wrzeszczał.
Nagle wszyscy ucichliśmy i ze stoickim spokojem opuściliśmy posiadłość Krafta i Hayboecka.

Czułam lekki dyskomfort, kiedy schodziłam za wujkiem na pierwsze piętro. Pierwszy dzień i już takie przygody, ale co tam! Życie jest krótkie, trzeba korzystać!