*Miesiąc
później.
Dzisiaj zebraliśmy się wszyscy w
Planicy, by oficjalnie zakończyć zimowy sezon skoków narciarskich. Odczucia
były bardzo mieszane. Z jednej strony nie chcieliśmy, by to się skończyło.
Wiązało się to z naszą rozłąką, moim powrotem do Londynu, wyjazdem chłopaków na
wakacje. Z drugiej strony, było w pewnym rodzaju ulgą od częstego podróżowania,
a przede wszystkim od depresji i zwątpień skoczków, a przede wszystkim mam na
myśli Austriaków, którzy totalnie upadli duchowo w tym roku. Powodem był chyba
brak profesjonalnego psychologa, a niestety ja nie potrafiłam wejść im
dogłębnie w mózg, a szczególnie Hayboeckowi, który coś sobie ubzdurał i za
wszelką cenę nie chciał nikomu powiedzieć o co mu chodzi, aczkolwiek to właśnie
u niego zobaczyliśmy największy progres. Po paśmie niepowodzeń, które pojawiły
się już w Japonii, w Szwecji wrócił ze zdwojoną siłą i pokazał swoje prawdziwe
oblicze.
Dla Krafta był to dzień
najważniejszy chyba w całym jego życiu! To właśnie dzisiaj odbierze kryształową
kulę, na którą sobie bardzo zasłużył. Zacięta walka między nim a Prevcem trwała
praktycznie do końca, ale to właśnie w Oslo Stefan dał z siebie wszystko i
zajął drugie miejsce, a Peter wskoczył dopiero na dziewiątą pozycję. Już od początku byliśmy przygotowani na pełen
wrażeń weekend w Słowenii.
Heinz po raz pierwszy pozwolił mi
zająć miejsce przy wyjściu ze skoczni. Bardzo długo go o to prosiłam, ponieważ
był to ostatni konkurs, do tego tak bardzo dla nas ważny, aż nie zniosłabym
myśli, że nasi sobie gratulują, noszą się na rękach, mocno ściskają z radości,
a mnie tam nie będzie, bo będę musiała stać na miejscu przeznaczonym dla
trenerów. Co to, to nie. I tak już przecierpiałam w ten sposób wiele takich
momentów.
W czerwonej kurtce Austrii Team i
czapce z inicjałami Gregora wprost od samego początku konkursu wydzierałam się
w niebogłosy, wyczekując skoków naszych zawodników. Nie powiem, ale rola fanki
była o niebo lepsza! Chwilę później dołączyły do mnie Sandra- dziewczyna
Gregora i Anna- dziewczyna Didla. Nie no, kolejny sezon spędzam właśnie w ten
sposób. Poza tym w takim towarzystwie to
i czas leciał znacznie szybciej! Nim się
obejrzałyśmy minęła pierwsza seria, która była dla nas bardzo obiecująca. Choć
w finałowej serii znaleźli się tylko Didl, Schlieri, Michi i Stefi, to wszyscy
z nich zajmowali miejsca w pierwszej dziesiątce, a co ważniejsze całe podium
należało do Austriaków! Pierwsze miejsce
zajmował Kraft, drugie Michael, a trzecie Gregor. Didl uplasował się na szóstej
pozycji, co i tak mocno go zadowoliło w porównaniu z wynikami z całego sezonu.
Druga seria owocowała zwycięstwem
naszych zdolnych skoczków. Niemalże jak bestia wskoczyłam na Michaela, który po
swoim skoku zajął pierwsze miejsce, co w efekcie i tak było już dla niego
miejscem na podium. Jednak po tak fantastycznych skokach stało się coś
niespodziewanego? A wręcz tragicznego.
Wspólnie z Hayboeckiem, Gregorem,
Didlem i dziewczynami stałyśmy przy samym wyjściu, by czekać na skok Krafta. Niestety, to, co się wydarzyło, wstrząsnęło dosłownie
każdym fanem, który był dzisiaj obecny na skoczni.
W tym samym momencie, kiedy
Stefan się wybił, ogromny podmuch wiatru z niepowtarzalną siłą uderzył w jego drobne
ciało, a po chwili brunet z impetem upadł na twardą pokrywę śnieżną, uderzając
w nią głową. Obraz, który przedstawiał jego bezwładną sylwetkę osuwającą się ze
skoczni, był po prostu.. nie ma nawet słów, by określić to, co wszyscy
czuliśmy.
Poczułam jak z nerwów moja skóra
na głowie zaczęła mnie potwornie swędzieć. Zdołałam wykrzyczeć jakieś
pojedyncze słowa, które i tak nie miały najmniejszego sensu. Zaaferowany
Michael wybiegł jak najszybciej do swojego nieprzytomnego przyjaciela, który i
tak był już w rękach specjalistów.
Nie zdawałam sobie nawet sprawy z
tego, że od kilkunastu minut płakałam non stop, a wręcz byłam roztrzęsiona i to
do granic możliwości. Siedzieliśmy całą
grupką na szpitalnym korytarzu, czekając na ordynatora. Michi próbował mnie
jakoś uspokoić, choć sam był w totalnym szoku. Telepałam się dosłownie z wrażeń
i negatywnych emocji. Przed oczami cały czas pojawiał mi się widok upadającego
bruneta, co za każdym razem powodowało potok świeżych łez.
Kiedy z sali wyszedł jakiś
lekarz, Greg z Michaelem od razu pobiegli zapytać się, co z nim jest.
- Ma poważny wstrząs mózgu, a
poza tym tylko małe obrażenie barku. – Jęknęłam na jego słowa, znowu pogrążając
się w okropnej rozpaczy.
- Na państwa miejscu cieszyłbym
się, że po tak tragicznym upadku, ma tylko wstrząs mózgu. – Odparł.
- Możemy do niego wejść?-
Zapytałam.
- Na razie nie jest to możliwe.
Pacjent potrzebuje spokoju i tlenu. Ogólnie przez okres, kiedy będzie wracał do
zdrowia, lepiej byłoby, aby leżał w ciszy i spokoju. Nadmierne ruchy, czy
kontrowersyjne rozmowy mogą tylko pogorszyć sytuację.- Odpowiedział. – Aha, i
jeszcze jedno. Pojutrze odeślemy go śmigłowcem do Innsbrucka. – Dodał, na co
się ucieszyliśmy. W końcu będziemy
bliżej niego, kiedy wrócimy do Austrii.
Godzinę później wróciliśmy do
hotelu. Nie było sensu siedzieć i czekać na cud, kiedy nawet nie mogliśmy wejść
do jego sali, poza tym czekała nas jeszcze oficjalna gala wręczenia
kryształowej kuli, którą za Krafta odbierze pewnie Kuttin lub Hayboeck.
Nic się nie układało. Praktycznie
od samego początku. Wszędzie pojawiały
się jakieś problemy, a to za dużo imprez, a to chłopacy miewali przemęczenie i
związane z tym depresje, Hayboeck wymyślał same niestworzone rzeczy, na które
nikt nie znał lekarstwa. A kiedy wszystko zaczęło wychodzić na prostą, nasz
jedyny pozytywny bohater zmienił ten cukierkowy wręcz nastrój w przepełnioną
goryczą i smutkiem aurę. Nic nas już nie cieszyło, mimo że kryształowa kula i
tak należała do niego, mimo że to właśnie Michi wygrał dzisiejszy konkurs, że
Didl i Gregor zajęli bardzo przyzwoite miejsca w pierwszej dziesiątce. Pustka, niepokój i cierpienie wypełniły nas
wszystkich.
Gala sama w sobie również nie
należała do przyjemnych.
- Jest mi niezmiernie miło
odebrać Kryształową Kulę za mojego wspaniałego przyjaciela, który walczy teraz
dzielnie w szpitalu. Wiedz, Kraft, że wszyscy jesteśmy z Tobą i wspieramy Cię
duchem!- Michael uniósł nagrodę do góry,
kiedy wypowiadał ostatnie zdanie.
Z moich powiek znów wypłynęły
kolejne łzy. Nie tak wyobrażałam sobie to zakończenie sezonu, zresztą nikt
sobie tego tak nie wyobrażał.
Od niechcenia wypiliśmy po
kieliszku szampana, po czym wróciliśmy do hotelu, by trochę odetchnąć i
spakować się na jutrzejszy wyjazd.
Cały wieczór spędziłam z
Michaelem, rozmyślając nad tym, co teraz będzie się działo. Mój pobyt w Austrii
dobiegał końca. Dokładnie za tydzień będę musiała zjawić się na uczelni i
dociągnąć jakoś dwa miesiące do zakończenia roku akademickiego.
- Ciężko mi będzie wyjechać, nie
żegnając się nawet z Kraftem..- Westchnęłam. – Ogólnie będzie mi bez was
ciężko.
Rozpoczęłam spazmatyczny monolog,
który na pewno zirytowałby każdego, ale nie Michiego. Po rozmowach ze mną,
przywykł już do mojego ciągłego zrzędzenia.
- Jako, że niedługo wyjeżdżasz.
Musimy wyjaśnić sobie kilka spraw.- Michael przerwał mi bardzo stanowczo, co
podwyższyło mój puls.
Hayboeck proszę, nie teraz.
Dlaczego tak wiele rzeczy musi dziać się w jednym momencie?
Pierwsza ?
OdpowiedzUsuńPieeeerwsza ! xD
Kocham się ścigać na komentarze,taka moja mała schiza.
Nie będę kłamać,że przeczytałam już wszystko, bo nie przeczytałam,ale zamierzam to zrobić xD
Zresztą,wplotłaś tutaj moich ulubionych skoczków ,Krafta i Michiego , więc nie uwolnisz się ode mnie za szybko xD
Lubię być szczera,dlatego chcę zwrócić Ci uwagę na to,iż nie ma słowa 'chłopacy ' są 'chłopcy ' :)
Nie jestem wredna ,po prostu pragnę pomóc.
Human pozdrawia (i tak skończę w Biedronce na kasie ).
Do napisania za jakiś czas ! :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na :
http://i-wanna-hide-the-truth.blogspot.com/ w roli głównej oczywiście Michi ^^.
Chil dish
Drugaaa!!! :)Witaj, bardzo ciekawe opowiadanie, włączając do twojej nie banalnej historii TAKICH bohaterów jak Michi i Stefan - masz mnie jak w banku :D
OdpowiedzUsuńMam małą prośbę, możesz zmienić kolor czcionki, bo na telefonie ciężko się czyta, praktycznie nic nie widać. Pozdrawiam cieplutko Ada :*